16 października 2025

Ten tydzień jest niezwykle konfudujący. Poszczególne dni tak różnią się od siebie, że nie wiadomo co myśleć. Jednego dnia przychodzi tak niewiele osób, że zaczynamy z małżonkiem swoją pół żartem pół serio starą śpiewkę pod tytułem: „Nowy Bufet się skończył”. Do 15:00 we wtorek mamy prawie wszystkie dania. Zupa i danie główne zostają na drugi dzień, o którym myślimy z niepewnością, czy towar się aby sprzeda. Przychodzi środa i nie jesteśmy w stanie się obrobić. Prawie całe jedzenie znika w szybkim tempie, koło 13:30 pojawiają się potężne braki towarowe i jest mi autentycznie przykro kiedy widzę stałych klientów, którzy przyszli specjalnie na coś, czego już nie ma.
I niby można się spodziewać że ładna pogoda zachęca do wyjścia z biura, no ale środa nie jest tym dniem, w którym odwiedza nas tak dużo osób.
Wiadomo, że czynników, które skłaniają Was do wyjścia z biura i skierowanie swoich kroków właśnie tutaj jest cała masa – zawsze rano się nad nimi zastanawiam i próbuje przewidzieć czy starczy towaru. Ale myślę, że nawet największe mózgi z AI nie stworzą tutaj algorytmów, bo jest zbyt wiele zmiennych. A Was nie da się przecież wrzucić do jednego worka – jesteście na to zbyt różnorodni i zbyt indywidualni. I oczywiście bardziej nam się podobają te dni, w których kupujecie wszystko 😍.
A propos AI, to przeczytałam dziś ciekawą rzecz, ale podzielę się z nią z Wami jutro – jest to osobna historia. A po co upychać dwie dykteryjki do jednego wpisu?
A tymczasem menu wygląda tak:

  • zupa kukurydziana z makaronem z pokrojonej w cienkie paseczki i podpieczonej na chrupiąco tortilli
  • butter chicken – kawałki kurczaka w aromatycznym sosie maślano-jogurtowo-orzechowym, z mieszanką przypraw garam masala (sama ją robię), ryżem basmati i kolendrą
  • tarta z pieczoną dynią hokkaido, pomidorami, kozim serem i olejem z pestek dyni.