5 maja 2025

Dopiero kiedy 26 grudnia 2000 roku Magik wyskoczył z okna, dowiedziałam się jak się naprawdę nazywał. Wczoraj dowiedziałam się, jak nazywał się Joka. Nie to, żeby specjalnie mnie interesowały ich imiona i nazwiska, ale pewne rzeczy „wychodzą” dopiero po śmierci. Wiadomo – w każdej chwili można to sprawdzić w Wikipedii, ale nie bardzo mnie to interesuje kiedy dana osoba żyje. Magik to Magik, Joka to Joka, Tede to Tede. A Prince to Prince. Kiedy wykonawca występuje pod własnymi personaliami, wtedy sprawa jest oczywista.
U nas – w życiach nie-artystów sprawa ma się podobnie. Niektórzy moi znajomi z czasów licealnych, których znałam tylko z Boruty, do dziś pozostają dla mnie Miśkami, Jujami, Pepami i Gąchami. Jeśli chciałabym odświeżyć te znajomości, nie znalazłabym ich w mediach społecznościowych. Musiałabym przeprowadzić poszukiwania, popytać wspólnych znajomych i mozolnie, po nitce do kłębka, odszukać interesujące mnie personalia.
Kaliber 44 był dla mńie najlepszym hip-hopowym składem w Polsce – nigdy mi nie podchodziła cała warszawska banda raperów – w porównaniu z dojrzałością i poziomem Kalibra wydawali się śmieszni i niepoważni. W dwutysięcznych latach nie słuchałam hip hopu – odstępstwo robiłam dla chłopaków z Kalibra (dziś też słucham go niewiele i to tylko tych najlepszych). Oprócz naprawdę dobrych i często głębokich tekstów na równi ważne były bity DJ Feel-X. Notabene Feel-X to Sebastian Filiks – syn właścicielki apteki w centrum Końskich, rocznik 76. Miasto rodzinne mojego męża przewija się to tu, to tam – zwłaszcza w ostatnich latach, kiedy stało się symbolem, bo „wybory wygrywa się w Końskich”.
Smutno się zrobiło jakoś, zwłaszcza że Joka był tylko odrobinę ode mnie starszy. A kawałki Kalibra 44 w ogóle się nie zestarzały – najgorzej chyba starzeje się muzyka publicystyczna, bo późniejsze roczniki nie rozumieją kontekstu i nic ich to nie obchodzi.
Nie będę puszczać dziś płyt Kalibra 44 – pojedyncze piosenki przewijają się na naszej playliście Nowy Bufet – może algorytm się dziś postara (szczerze wątpię, bo ten algorytm Spotify jest do bani).
A teraz zaprezentuję Wam dzisiejsze menu:

  • krem z ciecierzycy i pomidorów
  • tajska wołowina massaman w mleczku kokosowym, z ziemniakami, orzeszkami ziemnymi, ryżem basmati i kolendrą
  • tarta ze szparagami, cheddarem i pestkami dyni.