24 lutego 2016

  
Jeździłam ostatnio tramwajem Krakowiak (tym dłuugaśnym – to info dla tych spoza Krakowa), aby przemieścić się na Bronowice. Wypas i nowoczesność na pierwszy rzut oka, ale jak się bliżej przyjrzeć to spora niedoróbka. Śrubki poodkręcane wszędzie, maskownice niedopasowane, po prostu widać złe i byle jakie wykonanie. Trochę szkoda, bo pojazd ów robi dobre pierwsze wrażenie, ale w szczegółach daleko mu do Bombardiera.
Najlepsze jednak są przyciski do otwierania drzwi. Twórcy zapatrzyli się w niedaleką przyszłość, gdzie każdy Polak jest posiadaczem smartfona i tableta i pamięta o tym, że przed naciśnięciem sobie otwarcia drzwi trzeba zdjąć rękawiczki, bo inaczej nie zadziała – musi poczuć ciepło ciała. Co bardziej zawadiaccy zawodnicy parasolką też sobie nie nacisną. Szwagier to nawet przejechał swój przystanek, bo myślał, że przyciski w dwóch parach drzwi się zepsuły i nic się przed nim nie otworzyło (nawet puszka z Pandorą).
Trudno, robi się cieplej i można będzie się przesiąść na rowery (i zrezygnować z mięsa, chłe, chłe).
Dziś absolutnie nie rezygnujemy z mięsa, zapalamy ogarek w postaci chili con carne.
Jest jeszcze kilka porcji obu lasagne z wczoraj (brokuł z gorgonzolą, albo bakłażan, cukinia i oliwki).
Dzisiejsze zupy to krem z ciecierzycy i pomidorów, albo krem z dyni z mleczkiem kokosowym i imbirem.
W kwestii słodkiej jest Kanada, oraz pyszna tarta mocno czekoladowa, zaprawiana brandy z musem figowym.