26 lutego 2015
Oko estety od razu wychwyci plastikową łyżkę i zmruży się złowieszczo. Mam jednak wytłumaczenie – zupę dosłownie odjęłam Chrisowi od ust, bo przypomniało mi się, że nie mam zdjęcia na dziś. Przyjął to ze stoickim spokojem Kalifornijczyka, zresztą równie spokojnie przyjmuje moje rozliczne gafy.
Zupa jest nowa, chociaż z kukurydzy. To jej wariant singapurski, czy jakoś tak, okraszony ibirem, mleczkiem kokosowym, trawą cytrynową i papryką ostrą. Niezwykle smaczna i odświeżająca. Na drugie gnocchi pietruszkowe z sosem z gorgonzoli, lub tarta z kozim serem, cukinią i oliwkami. Na deser czekoladowe brownie – wyborne, właśnie zagryzam jego spadami poranną (!) filiżankę kawy.