17 września 2024
O boniu, o boniu! Dlaczegóż okoliczności powstrzymują mnie od pisania??? Czemu zamiast mieć dwie godziny na tekst i godzinę na gotowanie mam trzy godziny na gotowanie i 10 minut na tekst? Małżonek dawno temu współpracował z magazynem poświęconym produktywności – tamci z redakcji pewnie wskazaliby mi właściwą drogę i podsunęli pomysły, jak byś superproduktywną i wycisnąć z siebie jeszcze więcej. A ja tu wyskakuję – człowiek starego typu, o retro stylu (dobrze, że nie mam pod sobą ludzi i mój styl zarządzania nimi nie jest retro, jak u jednego z naszych w wpływowych dziennikarzy 😜). Mimo swojej niewątpliwej retrowosci ,- jeśli mogę użyć takiego neologizmu (bleeeh, zabrzmiałam jak Marcin K.) – jeśli chodzi o zarządzanie własną osobą, nie potrafię być już tak surowa wobec siebie jak kiedyś. Pozwalam sobie na więcej. Tak więc dziś, po długiej, ale na szczęście owocnej walce z porannymi obowiązkami, wtaczam się na białej kobyłce i trąbię sukces – znowu się udało wszystko ugotować, nic nie przypalić i względnie doprawić. A czekają dziś na Was takie oto propozycje:
- krem brokulowy
- florencka zupa z fasoli , około sześć porcji
- butter chicken, czyli kawałki piersi kurczaka w aromatycznym sosie maślano – jogurtowo – orzechowym (nerkowce), z ryżem basmati i świeżą kolendrą
- quesadilla – jest około 15 porcji
- tarta porowa z fetą i pestkami słonecznika.