Któregoś dnia, może dwa miesiące temu, zadzwoniła do mnie dobra koleżanka. I „od progu” pretensje i wyrzuty: „Dlaczego na Wielkiej Pyszności nie ma jeszcze lasagne?”. Spłoniłam się niczym pensjonarka i przez chwilę nie potrafiłam znaleźć żadnego sensownego wytłumaczenia. No bo jak to? Przecież to kanon, to Boticelli i Petrarca. Idąc tym tropem, powinnam obwołać pizzę i carbonarę Michelangelem i Dantem, albo innym Beatryczem.
No ale, po udzieleniu kilku telefonicznych dobrych rad (zawsze w cenie!), postanowiłam, że jeszcze wtym roku lasagne być musi. Może nie od razu – żeby nie było, że jestem taka miękka i podatna na wpływy i rzucam wszystko, żeby spełnić cudze zachcianki. Dwa miesiące to dobry czas, żeby nie być posądzoną o lizusostwo, a jednocześnie wzbudzić szczerą radość obdarowanego, że o nim pomyślałam. Kasiu – to dla Ciebie.
Lasagne z sosem bolońskim
Czas przygotowania: 2,5 godziny (auć! ale można sobie sprytnie rozłożyć w czasie, jak ja, czyli jednego dnia wieczorem wstawić sos boloński, wtedy na drugi dzień zostaje tylko beszamel i złożenie lasagne do kupy)
Składniki dla 6 dość głodnych osób
- opakowanie makaronu lasagne
- 1–1,2 kg mięsa wołowego zmielonego, może być pół na pół wołowe z wieprzowym
- 2 marchewki
- korzeń pietruszki
- 2–3 puszki pomidorów pelati
- 3 liście laurowe
- 2 cebule
- 4 ząbki czosnku
- 1/3 – 1/2 butelki czerwonego, wytrawnego wina
- sól i pieprz
- oliwa do smażenia
- 150 g grana padano
Warzywa ucieramy na tarce (marchew i pietruszka) i kroimy drobno (pozostałe), potem podsmażamy w dużym szerokim rondlu. Dodajemy mięso. Wszystko może się nie zmieścić na raz, więc można usmażyć na 2–3 partie. Łączymy mięso, warzywa i pomidory z puszki w rondlu, dodajemy liść laurowy i czekamy aż zacznie bulgotać. Wtedy zmniejszamy ogień i dajemy się sosowi pogotować z godzinę, sprawdzając od czasu do czasu, czy nie przywarł do dna. W tym czasie robimy beszamel.
Sos beszamel
- 1,5 l mleka
- 5 łyżek mąki
- 100 g masła
- sól i świeżo starta gałka muszkatołowa do smaku
Roztapiamy masło, wsypujemy mąkę i robimy zasmażkę. Do zasmażki wlewamy mleko i pilnujemy sosu, stale mieszając, bo łatwo się przypala. Beszamel jest tym rodzajem sosu, który gęstnieje po zagotowaniu, kiedy więc się zagotuje, wyłączamy ogień i doprawiamy go do smaku.
Na ostatnie pół godziny wlewamy do sosu bolońskiego wino, które nada całości wytrawnego sznytu i pełnić będzie rolę brakującego ogniwa.
Przygotowujemy dużą, prostokątną blaszkę, smarując ją masłem lub olejem. Lejemy na spód trochę sosu beszamel, rozprowadzamy go równomiernie po dnie i wykładamy tyle płatów ciasta, by przykryły dno. U mnie było 6 na każdą warstwę. Na ciasto kładziemy beszamel, rozsmarowujemy, potem sos boloński, a zwieńczamy to grana padano. Na to kładziemy ponownie płaty ciasta i zabawa zaczyna się od nowa. W ten sposób kładziemy cztery warstwy ciasta. Nie zapomnijmy na początku wykładania makaronu na blaszkę włączyć piekarnika na 180 stopni.
Gdy piekarnik jest nagrzany, a lasagne gotowe na pieczenie, wkładamy je do piekarnika pod przykryciem w folii aluminiowej na 20 minut. Po tym czasie zdejmujemy folię i pieczemy kolejne 20, aż danie będzie miękkie, czyli makaron wchłonie sos beszamel. Do lasagne możemy przygotować sos pomidorowy, o którym przypominałam ostatnio, świetnie pasuje. Możemy też zrobić beszamel z dwóch litrów mleka (wtedy 6 pełnych łyżek mąki i 150 g masła) i to z nim podać gotowe lasagne. Ja preferuję pomidorowy, ale co ja tam wiem.
Dla ciekawskich – lasagne alla bolognese jest daniem regionalnym z Emilii, z okolic Bolonii, gdzie kuchnia jest obfita i pracochłonna, a mieszkańcy to wyjątkowe łasuchy i uwielbiają suto zjeść. Nieciekawscy nie muszą czytać tej końcówki, wystarczy że zjedzą. A jest co.