Zdaję sobie sprawę, że niemiecka firma produkująca żarówki może mieć u nas pewne trudności marketingowe ze względu na nazwę. Ale kiedy słyszę w radiu reklamę:
Żona do męża:
– Bezpieczeństwo jazdy na pięć liter?
A małzonek odpowiada bez zająknięcia:
– Osram,
to się zastanawiam, dokąd zmierza współczesny marketing? Czemu produkują taką mizerię, takie vanitasy i ktoś jest skłonny za to zapłacić? Już chyba wolę marketing szeptany i brak szyldu niż oddanie się w ręce niektórych profesjonalistów z tej branży. A najbardziej lubię reklamę na fejsbuku.
Na początku jest krem z kukurydzy z imbirem i mleczkiem kokosowym. Albo krem z ciecierzycy i pomidorów, jeśli ktoś nie przepada za kukurydzą.
Później następuje przyspieszenie i do akcji wkraczają tacosy z wołowiną, pomidorami, sałatą lodową i świeżą kolendrą. Z nimi tarta z dynią, fetą, roladą kozią i tymiankiem.
Potem są krusi czekoladowi Kanadyjczycy i tarta z masą budyniową, borówkami amerykańskimi i gruszką.