Naszym kotom skończyła się w sobotę sucha karma. Poszłam więc do pobliskiego zoologika, żeby dokonać stosownego zakupu. Pytam o tę promocyjną, pani mówi że jest i podaje mi opakowanie. Patrzę i oczom nie wierzę. Napisali na opakowaniu, że to karma dla wybrednych kotów, zwracających uwagę na teksturę krokieta. Ludzie! Toż to koniec świata nadchodzi! Owszem, jesteśmy posiadaczami dwóch kotów, dbamy o nie, karmimy, poimy i sprzątamy kuwety. Ale nigdy do głowy by mi nie przyszło, że one zwracają jakąś szczególną uwagę na teksturę krokieta. Mało tego – w sobotę dopiero dowiedziałam się że pojedyńczy składnik suchej karmy zwie się krokietem. Zawsze myślałam że to złożony panierowany naleśnik z nadzieniem, występujący na tablicach barów mlecznych pod zbiorczą nazwą „KROKIETY Z KAP.” Ale ja sie znam co najwyżej na ludzkiej karmie. Ja nawet krokietów moim gościom nie serwuję.
Widzicie jak zgrabnie udało mi się przejsć do dzisiejszego menu? Teraz napisze cis w stylu:” Na przyklad dziś serwuję…” i jakoś pójdzie.
No więc serwuję krem z ciecierzycy i pomidorów. Oraz chili con carne z wołowiny z wędzonym boczkiem, czerwonym winem, cytrynami, oregano, selerem naciowym i razową tortillą na dodatek.
Albo tartę ze szparagami, pomidorkami i francuskim miękkim serem brique. Są też dwa kawałki tej z grillowaną cukinią, pomidorem i brie.
Na słodko jest ulubiona ostatnio sbriciolata, czyli ciastko z kruszonki przekładane, ricottą i truskawkami z cytrynową skórką, calkiem słuszny kawałek.