Piszę wczoraj sms do siostry, że ma u mnie odebrać bilety na występ Aloszy Awdiejewa i oczom nie wierzę. Wpisałam w słownik mojej przedpotopowej Nokii-mydelniczki „Aloszy” – nie ma, muszę stworzć nowy wyraz. Jakież było moje zdumienie, gdy po wpisaniu „Awdiejewa” bestia rozpoznała ten wyraz bez przeszkód! To pan Awdiejew jest taki popularny że go w słowniki T-9 wkładają? A Alosza już nie? Może Kuba – poprzedni właściciel komórki – jest ukrytym wielbicielem tego rosyjskiego artysty, chociaż palec bym sobie dała uciąć, że jednak nie jest. Że może nawet nie kojarzyć kto zacz (bez obrazy Kuba – chodzi o niewiedzę związaną z różnicą pokoleniową). Dalej też jest nieźle – za każdym razem jak zamawiam włoskie produkty i wpisuję „gorgonzola”, mój telefon ma dla mnie najpierw popularniejszy wyraz – „insionymka”, czymkolwiek insionymka jest. Pisząc do siostry nie mogę użyć sformułowania „Basiu”, gdyż pierwszeństwo ma tajemniczy „capit”. Czy to ma związek z głową (po włosku „capita” – głowa, ale też początek)? A może on po prostu capituluje i się przegrzewa? Nie rozwikłałam jeszcze tej zagadki, jeśli macie jakieś pomysły, tablica jest Wasza.
Za to w szaradach kulinarnych idzie mi lepiej. Dałam Wam na dziś za zadanie spożyć-rozwikłać wiele smakołyków. Oto lista:
– krem z buraków z jogurtem
– TAJSKA ZUPA KOKOSOWA Z KREWETKAMI (ona się chyba Tom Yum nazywa) i świeżą kolendrą
– węgierski gulasz z wołowiny z czeskim knedlem (stały klient zastanawiał się rano, czy jest to poprawne politycznie połączenia -wspomnialam mu coś o Słowakach, ale z braku lepszych argumentów użyłam najmocniejszego:”Cicho!”)
– trzy porcje lasagne z cukinią, bakłażanem, dynią, oraz jedna jedyna ze szpinakiem i gorgonzolą
– tarta z cukinią, pomidorami suszonymi i fetą
– sbriciolata z malinami i ricottą