Jechałam kilka dni temu tramwajem przez Dietla na Dębniki. Na wysokości przystanku koło Stradomia bezwiednie wodziłam wzrokiem po kamienicy naprzeciw przystanku. Nagle zbystrzałam – będąc świeżo po lekturze wywiadu rzeki że Świetlickim zorientowałam się że patrzę na kamienicę, którą ów zamieszkuje. Zaczęłam patrzeć na okna – trzy oświetlone bez firan i zasłon przykuły moją uwagę. Światło było tam przygaszone, ściany puste i nie widać było mebli. Przez tę krótką chwilę postoju na przystanku ogarnęła mnie niezdrowa ciekawość i zaczęłam wgapiać się tam jak sroka w gnat, wypatrując jakichś form życia. Gdy tramwaj ruszył dostrzegłam w oknie zarys przechylonej charakterystycznie głowy – co więcej – głowa wydawała się patrzeć w moim kierunku. Zawstydziłam się nagle swojego podglądactwa i szybko acz nieudolnie zaczęłam wodzić wzrokiem po innych oknach. Nie jestem pewna, czy owa głowa była tą właściwą, ale i tak zapiekły mnie uszy. Wiem jednak, że przechodząc tamtędy w przyszłości zawsze będę spoglądać w tamtą stronę, bo ciekawość jest silniejsza od poprawności.
Jeśli i Wasza ciekawość dzisiejszego bufetowego menu jest silniejsza niż poprawność, za chwilę ją zaspokoję. Oto co dziś przygotowaliśmy do konsumpcji:
– zupa z kapusty z pesto, pomidorami, ryżem arborio i grana padano
– gulasz węgierski z wołowiny, podawany z kasza bulgur
– tarta z pieczonym kalafiorem, pomidorkami i grana padano
– czekoladowe brownie z sosem karmelowym.