Moja walka z własnym stresem i systemem trwa w najlepsze. Dziś bowiem miałam drugie podejście do egzaminu praktycznego na prawko. Tak jak pierwszym razem prawie już wróciłam z miasta i witałam się z gąską ale poległam na parkingu, tak dziś zrobiłam piękny łuczek, by koncertowo go spieprzyć na końcu, przekrzywiając lekko słupek. Robiłam to dziesiątki razy i się udawało – dziś nie poszło. Przemiły pan egzaminator był naprawdę zmartwiony, co jeszcze bardziej mnie zdołowało. Nie ukrywam że nie jest to mój najlepszy dzień – porażki choć ważne i potrzebne to nie powodują motyli w brzuchu i wylewu endorfin. Z perspektywy człowiek się śmieje, opowiada, kiwa głową, ale musi minąć trochę czasu, który nie biegnie wprawdzie liniowo, ale jak stanę za kilka tygodni lub miesięcy z upragnionym dokumentem w dłoni i się na tę nieistniejącą linię obejrzę to zobaczę że owa perspektywa się już wykluła. Tak jak na lekcjach plastyki – trzeba trochę odejść od budynku czy ulicy żeby zobaczyć je we właściwy sposób i umieć poprawnie narysować zgodnie z zasadami perspektywy.
Następny termin juz sobie zaklepałam. A mój smutek nie przełożył się na braki lanczowe i w kwestii jadłospisu wszystko dziś po staremu i niczego nie brakuje. A oto nasze dzisiejsze propozycje:
– krem z pomidorów z pesto
– quesadillas czyli grillowana tortilla z serem, szynką, cukinią, kukurydzą i sosem z pikantną wędzoną papryką, do tego roszponka z winegretem miodowo-musztardowym
– tarta ze szpinakiem, gorgonzolą i fetą
– ciasto marchewkowe z kremem waniliowym i orzechami włoskimi.