Oto kolejna osoba z kategorii „zawsze był” pozwoliła sobie nas opuścić. Pan Wojciech Pokora, bo o nim mowa, należał w moim prywatnym panteonie do tych właśnie ludzi. On należał zwłaszcza, bo telewizja nie dawała nam o nim zapomnieć, co i raz powtarzając filmy i seriale z jego udziałem. Z resztą w ostatnie Boże Narodzenie oglądaliśmy gremialnie „Poszukiwany, poszukiwana”. I nawet sobie porozmawiałyśmy o innej jego roli – chyba naszej ulubionej – Żorża z „Kariery Nikodema Dyzmy”. We wspomnieniu w Gazecie Wyborczej przeczytałam, że wraz z Jerzym Turkiem pracowali w FSO na Żeraniu, gdzie tak fantastycznie radzili sobie z występami na różnych okolicznościowych akademiach, że zachęcono ich, by zdawali na aktorstwo do PWST. W zasadzie nie jest wykluczone, że od tej niedzieli znowu występują w tandemie na jakiejś akademi.
Pozostając owładnięta przez smuteczek przygotowałam na rozweselenie chili con carne, a małżonek upiekł sernik nowojorski. A we właściwej kolejności dzisiejsze dania (oprócz tych stałych, czyli rubenów, focaccii itd.) prezentuja się nastepująco:
– krem z dyni i cukinii z zielonym makaronem, który powstał z owej cukinii skórki
– chili con carne z mielonej wołowiny, pomidorów, fasoli i papryki, dziś także z dodatkiem wędzonengo boczku który podbija smak, oczywiście podawane z grillowaną tortillą, świeżą kolendrą i odrobiną kwaśnej śmietany
– tarta z pieczonymi burakami, wyrazistym serem pecorino romano, pomidorkami i pestkami słonecznika
– sernik nowojorski z musem truskawkowym.