W tym roku czeka nas wiele półwiecznych jubileuszy ważnych światowych wydarzeń. Można by pokusić się o tezę, że rok 1968 był jakąś granicą, jednym z ważniejszych lat w całym dwudziestym wieku. Oprócz tych wielkich, symbolicznych – Marzec ’68 u nas, czy rozruchy studenckie w Paryżu są i te mniejsze, chociaż dla niektórych równie ważne. To właśnie w 1968 roku powstał jeden z moich ulubionych filmów – „Bullitt”, w którym pierwsze skrzypce grał wspaniały Steve McQueen. Tak, przyznaję, że przez cały seans robię do jego postaci maślane oczy, ale właśnie sobie uświadomiłam, że już jako dziecko się w nim zakochałam, obejrzawszy „Siedmiu Wspaniałych”. „Bullitt” ma wszystko – intrygę, napięcie, wspaniałą muzykę Lalo Schifrina i pięknych ludzi do oglądania. A także – co jest przyczynkiem tego tekstu – wyścig samochodowy zielonym Fordem Mustangiem, który trwa około dziesięć minut. I w tym roku, na pięćdziesięciolecie „Bullitta”, panowie z Forda postanowili wypuścić nową wersję Mustanga z tamtego okresu, w kolorze zielonym (na życzenie będzie też wersja czarna). Na kierownicy, zamiast pędzącego konia ma napis „Bullitt”. Oczywiście nie jest tak ładny jak oryginał, który zagrał w filmie, ale cóż – nie pogardziłabym.
Mam także nadzieję, że Wy nie pogardzicie dzisiejszym lanczem, który powstaje dla Was juz od wczesnych godzin rannych. A na dzisiejszy składają się następujące potrawy:
– zupa z kapusty z pesto, pomidorami, ryżem arborio i grana padano
– tajska wołowina massaman w mleczku kokosowym z orzeszkami ziemnymi, ziemniakami, ryżem basmati i świeżą kolendrą
– tarta z cukinią, serem pecorino romano, zielonym pieprzem i świeżym tymiankiem
– tarta cytrynowa z bezą.