Kwestia wyboru filmu lub serialu na wieczór to poważne wyzwanie. Pewnie nie jestem osamotniona w swoich rozterkach i wiele z Was też przeżywa podobne katusze. Często bowiem zdarza się, że taki wybór czegoś dobrego do oglądania zwyczajnie mnie przerasta. Przede wszystkim – wybranie czegoś z Netflixa to już poważne wyzwanie. Nie dość że propozycji jest od groma, to jeszcze ciągle dokładają nowe. Czasami wybór zajmuje mi około godzinę. A najlepsza jest funkcja dodania jakiejś pozycji do swojej listy. W naszym przypadku skutkuje to odwrotnie – zapominamy wówczas zupełnie o danym serialu, bo przecież trzy miesiące temu umieściliśmy go w schowku i powinien teraz sam wypłynąć w gotowości do oglądania. Najgorzej jest, jak po wielkich bólach, sprawdzaniu, czytaniu recenzji, zasiądziemy w końcu przed ekranem i zaczniemy oglądanie, a wtedy okazuje się że jednak postawiliśmy na gniota. Gniota, który z niezrozumiałych powodów miał na Filmwebie mocne 7,2. Na szczęście nie jestem z tych, którzy muszą koniecznie dokończyć oglądanie słabizny, czy czytanie nieciekawej ksiażki. Wyłączam, odkładam i ciągle pozostaję przy nadziei, że następnym razem będzie lepiej.
Przechodząc do bezpiecznej kulinarnej strefy, która raczej nie zawodzi i też możemy jej dać analogiczne 7,2, zapoznam Was z dzisiejszym menu. Wygląda ono następująco:
– krem z cukinii
– kokosowe curry z ciecierzycy i kalafiora, za szpinakiem i ryżem basmati
– tarta ze szparagami, grana padano i pestkami słonecznika
– tarta czekoladowo-kajmakowa.