Oglądając w sobotę film z Rachel Weisz postanowiłam wreszcie skończyć z tą okrutną niewiedzą i sprawdzić, jak właściwie wymawia się jej nazwisko. Latami się nad tym zastanawiałam, ale jakoś tego nie sprawdziłam. No i w końcu przyszła pora. „Weisz” wymawiamy tak jak nazwisko pana Janusza, wieloletniego prowadzącego „Miliard w rozumie”, czyli tak jak Weiss, albo z angielska „vice” (Miami Vice). W zasadzie nie jest to trudne do wykoncypowania, sprawdziwszy w źródłach, że jej potomkowie to austriaccy i węgierscy Żydzi. Tato był pewnie z tych węgierskich, bo tak jak ni w ząb nie rozumiemy tego dziwnego ugrofińskiego jezyka, tak wiemy, że „s” wymawia się tam jak „sz”, a „sz” jak „s”. Zagadka rozwiązana, podobnie jak przypadek Saoirse Ronan, której imię wymawia się coś jak „Sorszi”, ale mnogość nieprawidłowej jego wymowy zadziwia nawet samą aktorkę.
Bogatsza o nową mikrowiedzę wchodzę dziarsko w ten tydzień roboczy, w którym robocze są dla nas tylko dwa dni – dzisiejszy i jutrzejszy.
(A tytuł filmu to „Nieposłuszne”, ale obraz ten nie powalił mnie na kolana)
Dziś w naszej kuchni pełnej niespodzianek są dla Was nastepujące dania do zaspokojenia głodu:
– krem z soczewicy i marchewki z kminkiem, kurkumą i kolendra w ziarnach
– butter chicken – kawałki piersi kurczaka, marynowane w jogurcie, w aromatycznym sosie maslano-pomidorowym z mieszanką przypraw garam masala, podawany z ryżem basmati i świeżą kolendra
– tarta z pieczoną dynią hokkaido, serem pecorino romano, pomidorem malinowym i świeżą szałwią
– ciasto drożdżowe ze śliwkami, kruszonką i orzechami nerkowca.