Starsza siostra była chwilę temu na zjeździe klasowym. Tam dowiedziała sie, że jeden z kolegów w czasach licealnych podkochiwał się w jej młodszej siostrze. I pewnie wielu interesujących rzeczy, ale o tym się dowiem dopiero za dwa tygodnie, jak się spotkamy na żywo. Moja klasa nie miała jeszcze takiego zjazdu, ale czasem sobie myślę, jak potoczyły się losy niektórych znajomych i przyjaciół. Jest tylko garstka ludzi, którzy uparli się na lekarza, prawnika, architekta czy aktora i faktycznie te zawody wykonują, bo wiedzieli już w liceum co chcą robić. Na przykład jeden chłopak z mojego rocznika, który jako jedyny znany mi człowiek zdał maturę na samych szóstkach, jest teraz partnerem w jednej z lepszych kancelarii w stolicy. Jeden kolega – dwa lata młodszy – nigdy bym nie powiedziała że przejawia ciągoty aktorskie, aż któregoś dnia zobaczyłam go w tym tasiemcowym serialu o lekarzach. Niedawno przewinął się w „Koronie Królów” – niby ma wymarzony zawód, ale do wymarzonych ról daleko. Jeden matematyczny mózgowiec, który z używek tykał jedynie alkohol, spróbowawszy miękkich narkotyków odpadł z gry – teraz nawet już chyba nie pracuje i siedzi w domu na rencie. Kolega z klasy, który miał same piątki i szóstki, ale do języków zdolności za grosz (oczywiście miał z nich piątki, bo uczyć na pamięć się umiał, ale zawsze mieliśmy uciechę, słysząc jego twarde jak skała, polskoakcentowe „Qu’est ce que c’est?”) nie dość że się doktoryzował z polszczyzny, to jeszcze skończył drugą filologię – francuską! Oraz poślubił kobietę właśnie z tego kraju. Ktoś inny się dobrze zapowiadał, ale roztrwonił swoje talenty i nie zrobił kariery w żadnej dziedzinie. Przykładów są setki, ale zostańmy przy tych kilku reprezentatywnych. Czyli oprócz tych kilku, kilkunastu procent z określonymi planami cała reszta – w tym i ja – robi w życiu coś, o czym nigdy nie pomyślałaby, że będzie to robić. Krótko mówiąc i pozwalając sobie na użycie ulubionej na świecie sentencji – orzemy jak możemy.
Od rana z małżonkiem (który tez nie przypuszczał, że będzie produkował rubeny) zaoraliśmy już całkiem spore poletko. Z tej orki wyszło nam co następuje:
– krem z dyni z mleczkiem kokosowym, cynamonem i trawą cytrynową
– chili con carne z grillowaną tortillą, odrobiną kwaśnej śmietany i świeżej kolendry
– tarta z pieczonym kalafiorem, pomidorami, serem pecorino romano i świeżą bazylią
– blondie, czyli jedno z Waszych ulubionych ciast – z białą czekolada, prażonymi nerkowcami i kremem z masła orzechowego i ekstraktu waniliowego naszej produkcji.