Czytam sobie artykuł o firmach produkujących kosmetyki i o tym, w jakie opakowania je włożyć, żeby jak najmniej ucierpiało środowisko, a i kosmetyk był przechowywany jak najlepiej. Generalnie małe polskie firmy od początku wbudowują dbanie o środowisko w swój wizerunek, dając na przykład spore zniżki, jeśli przyniesie się im opakowanie po zużytym mydle w płynie do ponownego napełnienia. Bardzo ładnie, podoba mi się taka postawa. Potem czytam, co dla środowiska zaczynają robić wielkie koncerny chemiczne, tuzy na światowym rynku. No, coś tam też się zaczyna dziać nie powiem. Ale jak czytam, to coś z tyłu głowy nie daje mi spokoju – ja te wielkie nazwy już gdzieś widziałam, całkiem niedawno, na jakiejś innej liście. I nagle – cyk! – przypomniałam sobie. To te same firmy, które albo same testują kosmetyki na zwierzętach, albo zlecają takie testy w Chinach. No i powiedzcie sami – rzetelna to informacja, czy kontent od agencji PR, wynajętych przez tych globalnych graczy z nieograniczonymi funduszami? Tam wypłynęło szambo, to my tu trochę ocieplimy.
Na szczęście jest wybór i wystarczy porządnie zerknąć na etykietę, w poszukiwaniu właściwych oznaczeń.
Nasz wybór jest znacznie szczuplejszy, ale też jakiś mamy. Dziś na przykład możecie wybrać spośród następujących dań:
– krem z pieczonej cebuli z grzanką posypaną serem pecorino
– kokosowe curry z dyni i batatów ze szpinakiem, kolendrą i orzeszkami ziemnymi, podawane z ryżem basmati
– tarta z pieczonym kalafiorem, pecorino, pomidorami i bazylią
– sbriciolata z serem ricotta i wiśniami.