Obserwując od wczoraj Mogilską z okna, widzę jak różne czyszczące maszyny MPO szorują ulice i chodniki. A jest z czego szorować – widać jak gruba warstwa pyłu wessana z ulicy przesypuje się do większego pojemnika. Większość tych maszyn to pozostałość po Dniach Młodzieży – wtedy miasto zakupiło ich wiele i pucowało, czyściło i szczotkowało na przyjazd młodych z całego świata. Zawsze jak wracam od siostry ścieżką rowerową wydzieloną z Reymonta, po nowym i gładkim asfalcie, przypominam sobie, w jakim ekspresowym tempie został tam położony – także na Dni Młodzieży. Jak widać więc, trochę pożytku z tego mamy i coś tam jednak mieszkańcom skapnęło. Skapnęło z resztą wszystkim warstwom społecznym, bo bogaci jeżdżą samochodami po odnowionych na tamtą okoliczność ulicach, a krakowska Żulia co i raz zaświeci czerwonym, niebieskim albo żółtym plecakiem, pozostawionymi w mieście przez wielonarodowościowych uczestników tej katolickiej imprezy. Można to śmiało nazwać pokłosiem, chociaż wszyscy wiemy, że po filmie Władysława Pasikowskiego to słowo zyskało pejoratywny wydźwięk i w pewnych kręgach używanie go nie jest w dobrym tonie.
Nas pokłosiem Dni Młodzieży raczej nazwać nie można – co najwyżej progeniturą naszych rodziców. I ta oto podwójna progenitura wytworzyła dziś dla Was takie oto dania i desera. Zanim do nich przejdę, informuję usłużnie, że mamy nowe, pyszne, aromatyczne oliwki do focaccii. Są to czarne oliwki liguryjskie, zachęcam do spróbowania.
A teraz clou:
– NOWOŚĆ – zupa dahl z czerwonej soczewicy, z mleczkiem kokosowym i pomidorami – jest bardzo smaczna i prosta w wykonaniu i na pewno zostanie tu na stałe
– gnocchi z sosem z gorgonzoli, pomidorami i rukolą
– butter chicken – zostało jeszcze kilka porcji
– tarta z pieczarkami, speckiem, ostrym salami i serem fontal
– sbriciolata z ricottą i truskawkami.