Dziś piszę ku przestrodze. Prestroga idzie do Ciebie, drogi kliencie, gościu, konsumencie, który przychodzisz i zasiedlasz stolik obok baru, najbliżej nas. Jest to stolik zwiększonego ryzyka. Ryzyko pojawia się z tego prostego powodu, że człowiek, który tam usiądzie, często przestaje być dla mnie widoczny. I kiedy wydaję dania, a potem omiatam wzrokiem salę sprawdzając, czy wsyscy dostali swoje talerze, ów człowiek może nie zostać omieciony. I czasami czeka dłużej, zapomniany za dębową nadstawką. A ja, widząc swoje niedopatrzenie, pąsowieję ze wstydu i mam ochotę sobie pójść. Są jeszcze inne, specyficzne niedogodności stolika za nadstawką. Biedaczka lub biedak, siedząca tam jako jedyna w Nowym Bufecie, może na przykład usłyszeć moje śpiewy. Śpiewy, czyli kozie vibratio, przeznaczone wyłącznie dla uszu rodziny i przyjaciół. Na przykład powtarzaną jak mantra głosem Michała Bajora frazę: „Jestem głoooooodna!”.
Lojalnie ostrzegłam, mając nadzieję, że teraz nikt celowo się tam nie zaczai, na przykład jakiś psychofan Bajora, żeby usłyszeć parodię jego głosu, nagrać i wypuścić dalej.
Wierzę, że przychodzić będziecie dalej po jedzenie, picie, słodkie, muzykę i te parę zdań, jakie czasami uda nam się wymienić.
A co do jedzenia i słodkiego, to dzisiaj takie:
– krem z selera z gorgonzolą
– chili con carne z wołowiny z papryką, fasolą, pomidorami i świeżą kolndrą, podawane z grillowaną tortillą
– tarta z brokułami, pleśniowym serem i oliwkami liguryjskimi
– sernik nowojorski z musem malinowym.