Oto pierwszy wakacyjny miesiąc za nami. Kolejny raz daliśmy się ponieść złudzeniu, że ten wakacyjny czas będzie trochę spokojniejszy. Cóż – lipiec frekwencyjnie nie odstawał specjalnie od innych miesięcy, a dwadzieścia trzy dni robocze (w zasadzie to może się nam zdarzyć jedynie w marcu (bezwielkanocnym), lipcu i październiku. Wszystkie pozostałe odpadają z dwóch zasadniczych powodów – po pierwsze trzydziestodniowe nie łapią się liczbowo; po drugie – pozostałe zawierają w sobie święta i długie weekendy. Nie wdając się w szczegóły – padłam wczoraj chwilę po ósmej w ubraniu, na niepościelone łóżko. Ale ponad dziewięć godzin z Morfim zrobiło swoje i obudziłam się w miarę wypoczęta. Teraz jak typowa Polka niepracująca zmianowo, myślami jestem już przy jutrzejszym popołudniu.
A dzisiejszym przedpołudniem zapraszam Was na nasz dzisiejszy zestaw – całkiem silna reprezentacja, nie powiem:
– botwinka z jogurtem
– tajska wołowina massaman w mleczku kokosowym, z orzeszkami ziemnymi, świeżą kolendrą i ryżem basmati
– tarta ze szpinakiem, gorgonzolą, fetą i orzechami włoskimi
– ciasto drożdżowe z rabarbarem, kruszonką i truskawkami (obecność na rynku o tej porze świeżego, polskiego rabarbaru wprawia mnie w zdumienie, ale co tam – my korzystamy i Wy korzystacie.