Kilka tygodni temu wpadł do nas z rana stały klient z niecodziennym pytaniem. Otóż – jego mama uszczęśliwiła go dwiema cukiniami z ogródka, które przyjął, bo nie chciał robić jej przykrości. Ani mu się śniło jednak przerabiać je na posiłki, ponieważ klient ów żywi się na mieście i właściwie nie gotuje. Zaproponował mi więc deal – że on mi te cukinie sprezentuje – wtedy każdy będzie zadowolony, a towar nie ulegnie zmarnowaniu. Przytaknęłam skwapliwie – wprawdzie to tylko dwie sztuki, ale z własnego ogródka! Poszedł do samochodu i przyniósł owe warzywa. Cóż – były to raczej cukiniony, bardziej kabaczki, raczej kandydatki na zwyciężczynie w konkursie na najdorodniejszą cukinię w konkursie Koła Gospodyń Miejskich. Razem ważyły prawie pięć kilogramów.
Dodałam trochę cukinii od dostawcy, cebulę, czosnek, zioła, białe wino i wodę i oto mogliście zjeść je w postaci zupy – w osiemdziesięciu procentach była to zupa ogródkowa.
Z tego miejsca jeszcze raz dziękuję za dary losu, a skoro w utworze o tym tytule Ryszard Rynkowski wyśpiewuje za Jackiem Cyganem: „Brałeś z życia tyle lat, teraz coś od siebie daj” – oto co daję dziś od siebie. Za drobną opłatą:
– zupa z kukurydzy z mleczkiem kokosowym, imbirem i limonką
– chili con carne z mielonej wołowiny, z papryka, fasolą i pomidorami, podawane z grillowaną tortillą, kolendrą o odrobiną kwaśnej śmietany
– tarta z burakami, kozim twarożkiem i pestkami dyni
– brownie z sosem karmelowym.