Jako że nadarza się świetna okazja w postaci dodatkowego dnia wolnego, niezwiązanego ze świętami rodzinnymi, wybywamy z miasta. Żaden to fancy city break samolotem na południe Europy. Ot, trzygodzinna podróż na weekend w okolice granicy z Ukrainą – do Przemyśla. Myślicie że ta na pozór pospolita destynacja zmniejsza choćby o jotę mój entuzjazm? Ja to nawet mam radochę jak w Lidlu jest tydzień z serami i sobie pójdę i nakupię śmierdziuchów takich, że strach potem lodówkę otwierać. Dlatego dziś już mi się wszystko śmieje, bo jak wrócę do domu to będę się pakować na wyjazd.
Tutaj małą prośbę do tych, którzy orientują się w tamtejszej gastronomii oraz wyszynku – jeśli znacie jakieś fajne miejscówki, to podzielcie się tą wiedzą.
W zamian ja dzielę się wiedzą na temat tego, jakie to dania mamy dziś dla Was:
– krem z buraków z jogurtem (oczywiście bez jogurtu będzie wegański)
– chili con carne z wołowiny, z papryką, fasolą, wędzonym boczkiem, pomidorami i kolendrą
– tarta z bakłażanem, pomidorami, pesto i grana padano
– sernik nowojorski z musem malinowym.