Stało się. Małżonek zaczął warzyć domowe piwo. Jako człowiek, który zawsze musi mieć jakiś plan i być w trakcie wykonywania misji – w obliczu chwilowego bezplania postanowił zrobić pierwszą warkę. Zastanawialiśmy się, w jakim stylu miałoby być nasze pierwsze piwo i orzekliśmy wspólnie, że na początek może lager. Gdyby małżonek obejrzał jeszcze jeden filmik instruktażowy przed zakupem ingrediencji i sprzętów, dowiedziałby się, że akurat lager nie jest najlepszym wyborem – lepiej wychodzą IPY i APY. No ale trudno – pierwsze piwo z brewkitu się robi na stole, w wielkim plastikowym wiadrze, bulgocąc co i raz. Ten kuchenny, nowy bulgot, bardzo zaintrygował Starą, która dopatruje się tam innych form życia i została chwilową strażniczka warki, umościwszy sobie obok, obserwując z zaciekawieniem nowy twór i nasłuchując bulgotu.
W okolicach czerwcowo-lipcowych powinno być gotowe, a w planach jest jeszcze APA i cydr.
Przyznam szczerze, że nie podnieciłam się jakoś wybitnie tym domowym browarkiem, ale obiecałam solennie małżonkowi, że na etapie konsumpcyjnym moje zainteresowanie wzrośnie po stokroć.
Mam nadzieje, ze nie wyjdzie z tego kwasula-politura, tak jak kiedyś było z naszym drugim domowym winem. Póki co, roboczo nazwałam nasze piwo Lelum Polelum – na cześć komiksowego Łamignata.
Sprzedawać go nie będziemy, bo w tym celu musielibyśmy rozszerzyć dzialalność, znaleźć halę produkcyjna i starać się o koncesję. Ale będę Was informować o postępach.
Co do sprzedaży – pozostaniemy przy jedzeniu i napojach niewyskokowych. Na dziś mamy dla Was takie oto propozycje:
– krem z pomidorów z oliwą
– zielone curry z kurczakiem, mleczkiem kokosowym i warzywami, podawane z ryżem basmati
– tarta z pieczonym kalafiorem, pesto z bazylii i serem pecorino romano
– ciasto drożdżowe z truskawkami i kruszonką.