Dziś pora na raport o sytuacji piwnej w naszym mieszkaniu. Sprawy poszły do przodu – wygląda na to, ze w dobrym kierunku. Wczoraj małżonek wraz z bratem dokonali rozlewu półproduktu do butelek, gdzie następować będzie refermentacja. Ostatnim etapem będzie leżakowanie, prawdopodobnie raczyć się będziemy w okresie wczesnowakacyjnym. Próbowaliśmy, jak pre-lager smakuje. Oprócz tego, że miał temperaturę pokojową i pozbawiony jest na razie gazu (gaz jeszcze się pojawi, w późniejszych procesach), smakował jak normalny zwykły lager, z wyczuwalną goryczką. Smaków politurowych i zajzajerowatych nie stwierdzono, co -mam nadzieję – dobrze rokuje. Ilość alkoholu to 4,2 procent, co czyniłoby go idealnym dla nas trunkiem na lato, takim w stylu Czechów. Butelki stoją w dwóch czerwonych skrzynkach – jedna po Ciechanie, druga po Tyskim – nie jest to zbyt godna oprawa, ale cóż – innych nie mieliśmy. W zasadzie mieliśmy tylko jedną po Ciechanowie, która została tu po wizycie mojej siostry, a drugą załatwił młody, za dyszkę, w sklepie.
Dziś pogodowa kontynuacja, gorąco więc kibicuję tym wszystkim, którzy zignorują aurę i bohatersko opuszczą ciepłe biura, by zakupić u nas strawę. Dzisiejsza propozycja wygląda następująco:
– krem z groszku z jogurtem i miętą
– czerwone kokosowe wegańskie curry z dyni i batatów, z listkami młodego szpinaku, kolendrą, orzeszkami ziemnymi i ryżem basmati
– tarta ze szpinakiem, gorgonzolą, grana padano i pestkami słonecznika
– sernik nowojorski z musem malinowym.