Melduję, że skrzynka lagera jest już wypita. I wiecie co? Wyszedł po prostu smaczny, w sklepie rzadko można taki znaleźć. Dlatego zachęcam wszystkich domowych piwowarów, którzy mają już za sobą setki warek, ale bali się podejść do uwarzenia lagera, żeby spróbowali. Skoro kompletnemu laikowi wyszło za pierwszym razem, to jest szansa, że jednak czasem wychodzi. Jak widzicie – minął miesiąc z hakiem od lockdownu, a my wypiliśmy dopiero dwadzieścia butelek piwa – nie grozi nam więc popadnięcie w alkoholizm i stoczenie się na dno. Piwko co dwa-trzy dni w zupełności wystarczy.
W piwnicy dochodzą jeszcze butelki IPA, a jak się trochę więcej tych butelek zwolni, to małżonek planuje zająć się produkcją cydru – soki jabłkowe na ten cel są już dawno zakupione. Cydr cieszy mnie szczególnie, bo jest doskonałym trunkiem na lato.
Jeśli naszła Was nieodparta ochota na alkohol to przypominam o akcji #winonaratunek , w której możecie kupić sobie winko, a przy okazji wesprzeć i być może uratować przed zniknięciem wybraną przez Was restaurację, bo 20% z Waszej zapłaty idzie właśnie na ten cel. Życzę więc zdrówka, stukam się z Wami wirtualnie kuflami i pędzę koczować pod Lidla, bo godziny dla emerytów się kończą, a ja ze cztery tygodnie nie jadłam tych pysznych solonych pestek z dyni, co to je tam sprzedają.