W zasadzie za chwilę będzie ta pora dnia, że wypadałoby napisać: „Dobry wieczór”.
Prace remontowe nabrały rumieńców, spędzamy w Nowym Bufecie coraz więcej czasu (4-5 godzin), ale poziom rozpieprzenia jest w punkcie kulminacyjnym. Dopóki nie pomalujemy podłogi na froncie, nie możemy powstawiać tam mebli. Skutkuje to tym, że wszystko złożone jest na zapleczu na kupie i panuje chaos. Małżonek widzi już światełko w tunelu, ja natomiast dla odmiany – niekoniecznie. Chyba przez chwiejną aurę zaliczyłam dziś duży spadek nastroju – na szczęście kupiłam trochę truskawek i zaraz będę je zjadł.
Robiliśmy kilka innych rzeczy na obiad, ale za każdym razem zapominam o fotce – może przy jutrzejszym posiłku się uda, a wtedy uraczę Was w końcu przepisem.
Póki co wygląda na to, że oprócz truskawek mlasnę sobie za jakiś czas także browarka z piwnicy – może to rozwieje moje troski oraz zgryzoty.
Dziś roboczo – zamiast pomysłu na posił, mam dla Was garść zdjęć remontowych – tylko mocno optymistyczne oko dostrzeże to tunelowe światełko. Na jednym ze zdjęć pożyczona od koleżanki parownica – nasze odkrycie i absolutne MUST HAVE nadchodzącego sezonu – sprzątanie weszło na wyższy wymiar, naprawdę!