Dziś mamy trzydziestą piątą rocznice koncertu Live Aid, który odbył się równocześnie w Londynie na Wembley i w Filadelfii. A Phil Collins zagrał na obu, bo po skończonym występie w Londynie ten cwany gapa wsiadł w Concorda i poleciał do Stanów. Nie oglądałam go już dobrych kilka lat, więc pomyślałam, że będzie doskonałym tłem dla kameralnego spotkania, jakie zorganizowałam u nas w mieszkaniu. Tyle dodatkowych tematów do rozmowy, kontemplowanie wykonań, komentowanie stylizacji – zwłaszcza o modzie można by długo, bo wiele z tamtych stylówek dziś dałoby radę, bo moda zatacza koła. Obejrzeliśmy prawie całą relację, goście się rozpierzchli, została tylko dwójka, oczekująca na swojego Ubera. Akurat wtedy pojawił się Ozzy Osbourne, który na filadelfijski performance postanowił zadać szyku w barokowym, dość queerowym czarno-srebrnym płaszczu. Patrzyliśmy na niego z fascynacją, kiedy koleżanka rzuciła: "On mi kogoś przypomina…" Zintensyfikowaliśmy nasze analityczne obserwacje pod kątem ewentualnego podobieństwa pana Osborne'a do jakiejś innej znanej osoby. I nie wiem czy to cydr własnej roboty, czy to ten deszcz, czy może jego dość damski płaszcz – w każdym razie mój mózg potrzebował dwóch sekund, żeby znaleźć prawidłową odpowiedź. Wiem, że to zabrzmi dziwacznie, ale prawidłowa odpowiedź brzmi: Beata Szydło. Pozostali w mig dostrzegli to podobieństwo i uwierzcie mi – dawno się tak nie zanosiłam ze śmiechu. Salwa po salwie. Rano pomyślałam, ze może jednak trochę przesadziliśmy z interpretacją, ale w trakcie oglądania wieczoru wyborczego, kiedy zobaczyłam w telewizorze byłą Panią Premier, widziałam już tylko twarz Ozzy'ego. Tego się już nie da wyrzucić z pamięci – ta dwójka splotła się już na zawsze w moim umyśle. Jeśli nie wierzycie, to znajdźcie sobie tamten występ sprzed trzydziestu pięciu lat i zróbcie analizę porównanwczą. A najlepiej włączyć cały koncert – wyjątkowe snuje, nudy i smuty oczywiście radzę przewijać, ale jest tam masa wspaniałych występów.
Masa – no może nie masa, ale kilka pozycji – wspaniałych występów jest też dziś u nas, w ten powyborczy poniedziałek. Na ową mini-masę składają się:
– zupa z kapusty z pesto, pomidorami i serem grana padano
– butter chicken – kawałki piersi kurczaka w aromatycznym sosie maślano-pomidorowo-jogurtowym, z ryżem basmati i świeżą kolendrą
– tarta z brokułem, fetą, lazurem i suszonymi pomidorami
– tarta cytrynowa z bezą.