Umówiłyśmy się wczoraj w malutkiej winiarni "Lustra" na Bocheńskiej. Kiedy czekałam na dziewczyny (człowiek, który przychodzi o czasie w większości przypadków czeka), nie było tam nikogo prócz dwójki znajomych właściciela w okolicy baru. Kiedy dziewczyny przyszły zastanawiałyśmy się, czy może jednak nie poszukać innego lokalu, ze względu na brak innych klientów. Postanowiłyśmy jednak zostać, bo nie sztuka iść do popularnego miejsca na szlaku spacerowym, gdzie jest się jednym z wielu klientów. Wprawdzie byłyśmy tam większość wieczoru same, ale za to właściciel zajął się nami po królewsku. Po raz pierwszy piłam białe morawskie wino – bardzo nam smakowało. Deska serów i wędlin też niczego sobie. Generalnie bardzo przyjemnie spędziłyśmy czas i jestem zadowolona, że zostałyśmy w "Lustrach". Sytuacja w gastronomii jest teraz niezwykle trudna, ale popularne lokale – na Placu Nowym, Wolnica, czy Mostowej – radzą sobie znakomicie. A jestem w okolicach prawie codziennie i widzę, że klient ogródkowy jest. I to dość tłumnie. Dlatego warto odkrywać miejsca nieoczywiste i dać im szansę zaprezentowania swoich walorów. Bo można trafić na perełkę. Notabene – w tym samym lokalu moja długoletnia bliska koleżanka miała kiedyś wernisaż swoich zdjęć, kiedy dawno temu była tam galeria fotograficzna. Więc dobre fluidy już w murach są. Polecam ten lokal Waszej uwadze. Oprócz niego, niech nie umknie Wam rownież propozycja lanczowa w innym lokalu – Nowym Bufecie. Oto ona:
– krem z ciecierzycy i pomidorów z kuminem i cynamonem
– penne ze szpinakiem, gorgonzolą i tartym grana padano
– tarta z duszonymi porami, orzechami włoskimi, mozzarellą i pomidorkami
– sbriciolata z malinami i serem ricotta.