W dość starym, bo z czerwca 2011, artykule na portalu słupsk.naszemiasto.pl, jest bardzo interesująca informacja. Wiem od niej od naszych niedawnych gości z Wielkopolski, którzy wizytując kiedyś wakacyjnie tamte okolice, trafili na nią na lokalnym portalu. Ta historia to jest hicior, to prawdziwa perełka. Z resztą dziennikarz lokalnego portalu – Robert Gębuś – opisał ją w naprawdę zabawny sposób. Tuszę, że sam proces opisowy dostarczał mu nieustannych śmieszko-heheszków. Już sam tytuł mówi wiele: „Ustka. Włamywał się do kutrów i wysysał spirytus z kompasów”.
Tak, tak. Ten rzutki i pomysłowy pan znalazł świetny sposób na raczenie się darmowym alkoholem, wchodząc nielegalnie na kutry i popijając spirytus prosto z busoli. I to nie jak mięczak, że zlewał, albo że przez słomkę. Ten prawdziwy twardziel, ten mentalny punk przysysał się bezpośrednio do busoli, bez żadnych ceregieli i zbędnych Wersali. W takiej pozycji znalazł go patrol policji i zabrał na izbę wytrzeźwień, gdzie stwierdzono 4,5 promila – aż dwie doby zajęło mu kompletne wytrzeźwienie. Jak się okazuje, spirytus występuje tylko w busolach starego typu – w nowszych wlewana jest tam trucizna. Amator spirytusu ryzykował więc sporo, aby pociągnąć alkoholu za darmo. Albo też był doskonale zorientowany w niuansach.
Groziło mu 10 lat więzienia – nie wiem, jak ostatecznie sprawa się skończyła.
Wspaniale podsumował sprawę autor artykułu – nic dodać, nic ująć – „Zbłądził, ale być może wyssany z kompasów płyn pomoże mu wrócić na właściwy kurs…”
My dziś przyjęliśmy kurs na bogactwo i mamy podwójny lancz:
– krem kalafiorowy
– chłodnik z botwinki z jajkiem
– linguine ze świeżymi pomidorami, bazylią, oliwą i grana padano
– chili con carne
– tarta z pieczoną dynią, fetą i pomidorami
– tarta czekoladowo-kajmakowa.