Nowy Bufet

NOWY BUFET
UL. MOGILSKA 15A
TELEFON 12 346 17 49
PN–PT 10.00–15.00

2020-11-12 10:23:19

Na pewno nie tylko ja mam takie wrażenie, że nasza rzeczywistość galopująco goni wyobraźnię serialowych scenarzystów i coraz więcej tu „Black Mirror”, a właściwie to nawet „Years and Years”. Dokładnie tak – rok za rokiem – przyzwyczajaliśmy się do różnych bardzo złych aspektów rzeczywistości, aż tu nagle okazuje się, jak człowiek nagle się otrząśnie i zastanowi, że nasze największe – obok święta uchwalenia Konstytucji 3 Maja – narodowe święto, przekształciło się w coś, czym nigdy nie chcieliśmy, żeby się stało. Tuż przed jedenastym listopada spekulujemy sobie w rozmowach: „Ciekawe, jaka tym razem będzie demolka?”. Nikt już nie zakłada, że będzie miło, przyjaźnie, rodzinnie i bez faszystów, ale raczej próbujemy przewidzieć skalę zniszczeń, jakich nabuzowany tłum dokona w stolicy. Ten rok nas pod tym względem nie rozczarował, można wręcz powiedzieć, że przyniósł nową jakość – podpalenie mieszkania przypadkowego człowieka, postrzelenie przez policję fotoreportera, napad na Empik, zniszczone sklepy, spałowani dziennikarze. Jeśli ktoś tęsknił za takimi prawdziwymi Igrzyskami, z czasów pierwszych chrześcijan, to jego tęsknoty zostają w pełni zaspokojone – krwawe widowisko, transmitowane przez media i prywatne osoby – każdy może znaleźć sobie taką relację jaka mu pasuje do przekonań. Kolejny powód do spadku nastroju, a przecież wydawać by się mogło, że gorzej już być nie może. Emigracja wewnętrzna wydaje się być jedynym sposobem na przeczekanie tych czasów. Emigracja wewnętrzna i alkohol na zapomnienie, ale ten nie powinien być spożywany w nadmiarze. Chociaż kiedy rozmawiam ze znajomymi i przyjaciółmi, to wielu mówi, że w ostatnich miesiącach odczuwa wzmożoną potrzebę upijania się i ucieczki od rzeczywistości. Dlatego dzielnie walczymy z tymi pokusami, zapadając się w siebie, seriale, filmy i książki.
I żeby nie było tak znowu minorowo – kiedy tu przyjdziecie po jedzenie, nie zbombarduję Was defetyzmem. Wręcz przeciwnie, może nawet przypadkiem usłyszycie jedną z moich durnych przyśpiewek o orangutanie, którą uskutecznię myśląc że nikogo nie ma w lokalu, ale jednak ktoś będzie i zostanę zdemaskowana po wsze czasy. Jeśli to się nie uda, to po prostu weźmiecie swoją paczkę z jedzeniem, dostaniecie ode mnie uśmiech spod przyłbicy, tudzież maseczki i zjecie sobie w pracy lub w domu, zapominając na chwilę o tym, co za oknem.
Na tę okoliczność przygotowaliśmy dziś dla Was taki oto zestaw:
– krem pomidorowy z oliwą
– czerwone kokosowe curry, z kurczakiem, warzywami (fasolka szparagowa, bakłażany, groszek cukrowy, marchewka) i ryżem basmati
– tarta z brokułem, oliwkami liguryjskimi i serem lazur
– tarta z kremem czekoladowym z odrobiną brandy i konfiturą porzeczkową.