Właśnie w zupełnie idiotyczny sposób stłukłam ostatni szklany pojemnik do młynka do przypraw. Uchował się jako jeden z czterech przez ładnych kilka lat, ale dziś przyszedł jego kres. Jestem niepocieszona, dlatego kieruję wzrok na budynek naprzeciwko. Może nowa reklama wielkopowierzchniowa trochę mnie pocieszy? Jest to reklama firmy odzieżowej – tej samej co zwykle. Firmy, która za nic ma współczesne trendy w prezentowaniu odzieży i działa na starych zasadach, żeby zachęcić klientelę. Jakie są te stare zasady – zapytacie. No jak to jakie? Jest to nadmierne eksponowanie kobiecej klatki piersiowej, zwane potocznie i nieco wulgarnie „szczucie cycem”. I ja, a także wszyscy, których okna wychodzą na ten bdynek, doświadczają za pośrednictwem tej reklamy szczujni ogromnej. Szczujni niespotykanych rozmiarów, bezczelnej, mogącej swoją zuchwałością równać się jedynie z działaniami telewizji reżimowej. Różnica między nimi jest taka, że na reżimówkę płacimy wszyscy, bez udziału woli, a rzeczone ubrania, reklamowane naprzeciw, możecie sobie kupić sami. Możecie, ale nie musicie – wybór należy do Was. Jeśli taka przestarzała forma reklamowania ciągle Was przekonuje do zakupu, jeśli np. kupiliście już dachówki reklamowane w podobny sposób i generalnie macie zasadę, że nie kupujecie prodktu, który nie jest reklamowany kobiecymi przymiotami – jesteście oczywistym targetem i pewnikiem macie już pewnie niejedną bluzkę tej właśnie marki.
Czy się pocieszyłam? Nieszczególnie, ale przynajmniej zdałam Wam raport z linii frontu. Zachęcam również do przyjrzenia się bliżej naszej ofercie – wprawdzie reklamuję ją tylko zdjęciami jedzenia, ale przynajmniej wiecie co będziecie spożywać. Dziś takie propozycje:
– krem kalafiorowy z brokułami i pesto
– makaron farfalle z cukinią, w sosie śmietanowo-winnym, z pecorino romano
– chili con carne – jest jeszcze jakieś dziesięć porcji
– tarta z pieczonym bakłażanem, karczochami i serem fontal
– tarta czekoladowo-kajmakowa.