Witam wszystkich po świątecznej przerwie. Właściwie powinnam tu wrzucić zdjęcie otyłego pana, wiaderka i miętowego opłatka z „Sensu życia według Monty Pythona”, ale to już chyba zakrawałoby o sztampę. Wiecie o co chodzi, wszyscyśmy chwilowe bambaryły – pojawiły się nowe fałdki, od jedzenia i picia wyskoczył niejeden pryszcz. Na szczęście to wielkanocne rozciąganie żołądka już za nami – wróciliśmy do siebie. Co niektórzy nawet nie wyjechali ze względów epidemicznych, lub też wykorzystali epidemię żeby pozostać w błogiej samotności bez rodziny, zajadając własnej roboty pizzę i ciesząc się każdą chwilą, celebrując brak innych ludzi i przymusu jedzenia świątecznych dań.
No ale wszyscy już powracali, połowa się zastanawia jak pozbyć się nadmiaru szyszynki i babaleronu z okolic biodrowo-brzusznych. Druga połowa natomiast jest normalnie, po ludzku głodna i przekąsiłaby jakiś normalny, nie-świąteczny obiad. A my wychodzimy im naprzeciw, proponując na dziś takie oto menu:
- krem brokułowy
- makaron fusili z tagu boloński z wołowiny i warzyw, z dodatkiem czerwonego wina, serem grana padano i natką pietruszki
- tarta z pieczarkami, mozzarellą, gorgonzolą i słonecznikiem
- sernik nowojorski z musem malinowym.