Od dłuższego czasu jeżdżę rowerem z lekko oderwaną osłonką na łańcuch – wiecie, coś takiego co występuje głównie w rowerach miejskich i okrywa łańcuch, żeby się nogawki smarem nie uwalały. Moja osłonka oderwała się z jednej strony i czasem podczas jazdy się obijała i hałasowała, czym trochę doprowadzała mnie do nerwów. W ostatni piątek po pracy poluzowała się trochę bardziej i stanęła na sztorc, niemal uniemożliwiając mi jazdę Starowiślną. Zjechałam na chodnik, w okolicy Wawrzyńca i zastanawiałam się nawet, czy nie pozbyć się tego ustrojstwa siłowo. Wtem na chodniku przede mną pojawił się nie wiadomo skąd pan w czystym, ciemnym kombinezonie roboczym:
- Urwało się Pani, trzeba to przymocować
- No wiem, przeszkadza w jeździe.
Pan, jak gdyby nigdy nic, wyjął z kieszeni zwój cienkiego, kolorowego drucika, odwinął trochę, ukręcił i oderwał od reszty, po czym sprawnie złączył obudowę łańcucha z macierzą. - Proszę, niech sobie Pani zatrzyma ten drucik, przyda się
- O kurczę, ale Pan jest wspaniały, bardzo dziękuję!
Do tej pory jestem w leciutkim szoku, bo jakie jest prawdopodobieństwo, że akurat w miejscu gdzie na chwilę przystajesz z rowerem, wyłoni się pan z Tepsy (telekomunikacyjną proweniencję zdiagnozował potem małżonek), z drucikiem w kieszeni? To zakrawa na jakiś żart. Żartem jednak nie jest, obudowa się nie majta, a ja kolejny raz przekonałam się, że ludzi dobrych i bezinteresownych można spotkać wszędzie. Dziękuje Pau raz jeszcze!
A Was zapraszam na dobry lancz. Jeden z naszych klientów już wczoraj go wyczuł, zadając mi w messengerze pytanie, czy aby przypadkiem w tym tygodniu nie planujemy quesadillas? Planujemy, a jakże – na dziś! A całe menu wygląda następująco:- krem z dyni z imbirem, mleczkiem kokosowym, cynamonem i kurkumą
- quesadilla z serem szynką, cukinią, kukurydzą, sosem jogurtowe-majonezowym z wędzoną papryką i sałatą z winegretem
- tarta ze szpinakiem, fetą, mozzarellą i orzechami włoskimi
- ciasto drożdżowe z truskawkami, orzechami włoskimi i kruszonką.