Wiecie co sobie cenię u nas na dzielni? Brzmi to dziwnie z ust elementu napływowego, ale najfajniejsza jest ta stara, zastana tkanka ludzka. Mieszkamy w Podgórzu już koło 15 lat, a dla sąsiadki z góry nadal jesteśmy „ci młodziutcy”. Towarzystwo w naszej kamienicy jest dość geriatryczne, a najmłodszy lokator ma już pewnie ponad dwadzieścia lat – nie jestem pewna, bo chłopak wymaga stałej opieki rodziców i ciężko stwierdzić po nim, czy ma lat dwadzieścia, czy trzydzieści. W każdym razie to bardzo miły dzieciak, zawsze mówi nam „dzień dobry” i lubi kolor niebieski. Mieszka on także w największym gospodarstwie domowym, liczącym aż trzy osoby – poza jego rodziną reszta mieszkań to same „dwójki” i „jedynki”, z ewentualnymi kotami gdzieniegdzie. Większość z lokatorów mieszka tam od urodzenia, lub też od powojnia i pamiętają doskonale czasy, kiedy na podwórku była działająca studnia, oraz również działające ubikacje zbiorcze. Myślę, że te nasze prawie piętnaście lat to dla nich jakieś siedem maksymalnie. Uświadomiła mi to jedna z naszych najstarszych klientek, która ostatnio pytała, ile my mamy już Nowy Bufet, bo powiedziała koleżance, że dwa lata. A tymczasem we wrześniu stuknie siedem. Przyznaję, że sama jestem zdziwiona. Przecież ani się nie obejrzymy, a minie dekada. Zresztą, upływający czas to następny najpopularniejszy temat po pogodzie, jeśli chodzi o small talki, więc rozmawia się o nim z paniami w piekarni, czy panem na placu, co najmniej raz w tygodniu.
A wracając do tematu kamienicy – to bardzo spokojny budynek, odkąd kilka lat temu wyprowadził się sąsiad – recydywista. Dlatego też mój zimowy rajd po sąsiadach w poszukiwaniu korkociągu musiał się odbić szerokim echem w życiu mieszkańców. Zaprosiłam sobie gości, zakupiłam wino, a jak przyszło do otwierania to się okazało, że korkociągu gdzieś wyparował. No i tylko u jednych sąsiadów i to po długich poszukiwaniach w czeluściach szuflad, znalazł się jakiś stary, przedpotopowy i przyrdzewiały. Sąsiadka nawet nie bardzo chciała go z powrotem – ona nie pije, a męża widzę czasem z puszką, którą ukradkiem przechyla na klatce, zanim wejdzie do domu. Reszta jest niepijąca, a przynajmniej nie raczy się winem.
No i tak sobie żyjemy w spokoju i zgodzie, a kiedy wyjedziemy, sąsiadka obok zawsze wyjrzy przez wizjer, kiedy słyszy kroki na schodach. Sprawdza, czy przypadkiem nie kręci się nikt niepożądany.
Aż żal nie wykorzystać ostatniej frazy – otóż ja chętnie przyjmę wszystkich, którzy się koło Nowego Bufetu kręcą – niech nikt nie czuje się niepożądany. Przeciwnie – pożądamy gorąco Waszej obecności i Waszych decyzji, żeby to właśnie u nas wydać swoje pieniądze na lancz. Dziś wydać je można na następujące pozycje:
- krem z cukinii z grzankami
- krem z soczewicy i marchewki
- penne alla puttanesca, z oliwkami, kaparami i pomidorami, posypane grana padano i natką pietruszki
- tarta z pieczarkami, mozzarellą i duńskim serem pleśniowym
- ciasto drożdżowe z rabarbarem (on tam jest Pani Magdo 😄) truskawkami, kruszonką i orzechami włoskimi.