Nowy Bufet

NOWY BUFET
UL. MOGILSKA 15A
TELEFON 12 346 17 49
PN–PT 10.00–15.00

9 lipca 2021

Od kilku ładnych lat ostrzę sobie zęby na letnie miesiące i oczyma wyobraźni widzę, jak w ciepłe popołudnia siadam na trawie, wyciągam książkę i oddaję się lekturze w okolicznościach przyrody. Co roku dzielę się tymi planami z małżonkiem, a on rokrocznie ma z tego powodu nieskrępowany ubaw – „O tak! Już widzę jak chrapiesz na kocu. Na pewno będziesz czytać książki na kocyku, tak samo jak przepłynęłaś się tramwajem wodnym”. Niestety, ma rację – letnie czytanie pod chmurką już od dawna jest u mnie w sferze werbalnej i w zasadzie nie wiem, po co o tym jeszcze mówię, skoro po prawdzie nie jest to w moim stylu. Przyznaję, próbowałam kilka lat temu, ale sen od razu mnie morzył, a owady chodziły mi po ciele, powodując nerwowe drapanie.
Jak bardzo nie jestem osamotniona w moich czytelniczo – plenerowych dylematach, uświadomił mi wczoraj Marcin Wicha. Otwieram nowy numer Pisma, czytam pierwszą rzecz, czyli jego felieton, a tam stoi:
„Co roku obiecuję sobie, że wreszcie poczytam w plenerze. Znajdę cieniste miejsce w sadzie lub ogrodzie, a potem, jak to się mówi, utonę w lekturze. Każdego lata szybko rozstaje się z tym złudzeniem. Przy próbie regulacji leżak obcina palce. Hamak krępuje, dusi, potem rzuca ofiarą o ziemię. Próbny czytania na kocu, pozornie bezpieczniejsze, prowokują atak roślin, pająków i owadów, w konsekwencji przynosząc świąd, odczyn alergiczny i poszukiwania fenistilu. Tylko w najbardziej optymistycznym scenariuszu udaje się pokonać wszystkie przeciwności i zasnąć gdzieś w okolicach drugiego akapitu. Oczywiście, nie chcę uogólniać. Na świecie żyją wspaniałe osoby, którym takie problemy są całkowicie obce.”
Drogi Marcinie, dziękuję Ci za ten tekst. Czuję z Tobą więź i bardzo się cieszę, że niektóre problemy wspołdzielę z innymi ludźmi. Zwłaszcza ludźmi, którzy tak zgrabnie ubierają swoje rozterki w słowa. Pozdrawiam Cię serdecznie. Mam nadzieję, że jeśli jakimś cudem to przeczytasz, będzie Ci raźniej.
Zmieniając zupełnie przedmiot – dziś możemy zamknąć chwilkę przed piętnastą – mój pociąg odjeżdża o 15:29, więc muszę opuścić budynek punktualnie. Poza tym wszystko po staremu, a lancz prezentuje się następująco:

  • krem z selera z prażonymi orzechami włoskimi
  • wegańskie zielone kokosowe curry z ryżem basmati
  • tagliatelle ze świętymi pomidorami, bazylia, oliwą extra vergine i grana padano
  • tarta z młodymi marchewkami, camembertem, pecorino romano i pestkami dyni
  • tarta waniliowa z borówkami amerykańskimi i czerwonymi porzeczkami.