Cóż – wczorajsze przedpołudnie, a także cały dzisiejszy poranek, upłynęły pod zawołaniem Kaprala z „Kajka i Kokosza” – „Na plasterki!!!”
Na plasterki, kostki, oraz w miarę równe kawałki zostały przerobione przemysłowe ilości jedzenia – na kurczaku zacząwszy, przez imbir, dymkę, czosnek, cebulę, kalafiora, kapustę, pory, ziemniaki, na marchewce skończywszy. Narzuciłam sobie mordercze tempo, żeby wyrobić się ze wszystkim mniej więcej do otwarcia. Udało się, nawet sos karmelowy do brownie w międzyczasie upichciłam, dlatego też pisząc te słowa piję drugą kawę, zagryzając spadem z rogu blaszki brownie. Stres ze mnie opadł, zadanie wykonane, o czym z dumą zameldowałam małżonkowi – prezesowi 🤪.
A muszę przyznać, ze warto blondie machać prawicą, bo upichcilismy dziś dla Was pospołu bardzo zacny zestaw. Oto on:
- ribollita – włoska zupa multiwarzywna, z ciecierzycą, oliwą i bulgurem
- kurczak po wietnamsku z imbirem, dymką i ryżem basmati – tym razem jest trochę więcej, bo obsmażyłam wczoraj górę kurczaczą
- tarta porowa z orzechami włoskimi i gorgonzolą
- czekoladowe brownie z sosem karmelowym.