No to się nacieszyłam wolnym budynkiem po drugiej stronie Mogilskiej. Człowiek zasygnalizował że pusto, ze to dobrze, ze nareszcie tak długo. Cóż – od rana uwijał się tu samochód z małym podnośnikiem i wieszał ogromną płachtę. Patrzy teraz na mnie – trochę oskarżycielsko – wyfiokowana modelka w łososiowym garniturze i z długimi bladoróżowym paznokciami. Nazwa firmy jest dziwna – nigdy wcześniej o niej nie słyszałam. Ukochany przeprowadził małe śledztwo i okazuje się że wyroby tekstylne owej polskiej marki można kupić w Ptak Fashion City w Rzgowie pod Warszawą, oraz w bliżej niesprecyzowanych butikach. Jak prawie co dzień, dowiedziałam się czegoś nowego. Że nie tylko bloki, zwane apartamentowcami nazywają się konglomeratem polskich i angielskich słów. Że miejsce sprzedające ubrania może się nazywać Ptak Fashion City. Powiedziałabym, że godnie i dostojnie. „Nowy bufet” brzmi przy tym tak zwyczajnie, nieswiatowo, aż chciałoby się powiedzieć „Le Bufet Nouveau Mogilska”.
Tak wiec w naszym, skromnie nazywającym się przybytku, tekstyliów nie uświadczysz, ale garmżu i owszem – zaznasz. W dniu dzisiejszym wygląda on następująco:
- krem porowo – ziemniaczany na białym winie z tymiankiem
- krem kalafiorowy z pestkami dyni
- butter chicken z ryżem basmati i kolendrą
- quesadilla – jeszcze koło dziesięciu sztuk można nabyć
- tarta z pieczarkami, gorgonzolą, grana padano i natką pietruszki
- sbriciolata z czarnymi porzeczkami i serem ricotta.