Nowy Bufet

NOWY BUFET
UL. MOGILSKA 15A
TELEFON 12 346 17 49
PN–PT 10.00–15.00

12 kwietnia 2022

Odwiedziłam w sobotę Ikeę – potrzebowałam kilku rzeczy, więc postanowiłam zrobić sobie sobotnią przejażdżkę. Byłam tam dość wcześnie – tuż po dziewiątej – od siódmej w zasadzie byłam na nogach, postanowiłam wiec iść za ciosem, załatwić zakupy i zapomnieć. Mimo wczesnej pory, ludzi było już dość sporo – cześć śniadała w części restauracyjnej, część już oddawała się konsumpcji. Jako ze dawno mnie tam nie było, oglądałam dokładnie nowości, prezentowane od razu przy schodach. Patrzyłam i myślałam sobie coś w stylu: „ O! Jakie fajne te silikonowe nakładki na miseczki, przydałaby się do domu”, albo „Ta podkładka jest całkiem fajna, może by tak kupić…? Tak chodziłam, nakręcałam w myślach konsumpcyjną spiralę, ale w pewnym momencie naszły mnie refleksje. No przecież wielu z tych przedmiotów w ogóle nie potrzebujemy – kupujemy je, bo są tanie, bo są nowością, bo wydaje się nam, że z nimi nasze życie będzie łatwiejsze i zyska nowy wymiar. Tymczasem w znakomitej większości przypadków część ikeowych zakupów ląduje gdzieś na końcu półki, bo okazuje się, że jednak ich nie używamy. Są świetne nowe pojemniki do przechowywania? Dlaczego by nie kupić dwóch .- przecież zawsze się przydadzą. Po zastanowieniu nie kupuję żadnego, bo rok temu kupiłam dwa szklane i dokładnie dwóch używam, dwa to akurat tyle, ile potrzebuję. Jestem przekonana, że większe rodziny potrzebują więcej tego typu rzeczy, ale takie małe gospodarstwo domowe jak nasze? Z Ikeą trochę jest tak, że bardzo dużo pieniędzy się tam po prostu przepala – na rzeczy na pozór niezbędne, a tak naprawdę średnio potrzebne. Nikt jednak siebie z tych zakupów nie rozlicza, bo nie jest z nimi tak, jak w przypadku ciuchów czy kosmetyków – tutaj mamy bowiem poczucie, że te rzeczy są nam absolutnie niezbędne. Gdyż kategoria „do domu” ma u nas specjalną przegródkę – przedmioty dla domu to są przecież rzeczy potrzebne. Nie to co kolejna czarna sukienka, albo ta śliczna bluzka, która w gruncie rzeczy nie pasuje do reszty naszej garderoby (a jak nie pasuje, to trzeba dokupić kolejne ciuchy, żeby pasowała do nich – proste i logiczne 🙂). Dlatego nie mamy problemu, że przyszliśmy po trzy, a kupiliśmy piętnaście – przecież wszystkie są w zasadzie niezbędne!
Mnie udało się nie wpaść w tę pułapkę i kupiłam tylko to co chciałam – więcej niż zaplanowałam, ale tylko o dwie rzeczy 😄.
Z części restauracyjnej nie skorzystałam. Za ty Wy możecie dziś skorzystać z naszej części barowej – jedynej, jaką mamy dla gości – i posilić się następującymi specjałami:

  • krem z groszku z jogurtem
  • penne z ragu bolońskim, grana padano i natką pietruszki
  • tarta szpinakowa z gorgonzolą, fetą i słonecznikiem
  • dwa kawałki tarty pieczarkowej z pikantnym salami i serem dobbiaco
  • tarta cytrynowa z bezą.