Czy leżeliście kiedyś na macie terapeutycznej z ostrymi wypustkami? Bardzo serdecznie polecam takie doświadczenie, bo naprawdę potrafi zrelaksować. Ma wielu zwolenników, ale znam trochę osób, które samo spojrzenie w jej kierunku przyprawia o dreszcz grozy. Mój małżonek na ten przykład, nigdy przenigdy nie położyłby się na czymś takim. Myślę nawet, że jest w głębi serca przekonany, że mata ta jest dla mnie źródłem cierpień, ale robię dobrą minę do złej gry. Że naprawdę to jest coś okropnego i bolesnego, ale ja udaję, żeby przekoanć go do spróbowania. Gdy tymczasem prawda jest taka, że moje popołudnie czy wieczór z ową matą wygląda tak, że w krótkim czasie po umoszczeniu sobie na niej, po prostu zasypiam na wznak. Śpię zwykle około 30-40 minut (zapewne pochrapującego z cicha, ale o tym małżonek litościwie nie wspomina) i budzę się zrelaksowana, a cała skóra z tyłu ciała usiana jest czerwonymi kropeczkami. Efekt akupresury jest wymiernie odczuwalny, a kropeczki po jakimś czasie znikają. Jest to jedna z moich ulubionych form relaksu – ja tylko leżę i pochrapuję, a wypustki na macie pracują intensywnie. No prawie jak jedno z tych urządzeń z telezakupów – pajączek, albo up gymnic, które tam mńie onegdaj bawiły. Jeśli ktoś jeszcze je pamięta… Dlatego nie będę podawać Wam żadnych nazw, bo pomyślicie, że przemieniłam się w Klaudiusza 😀
Nie przemieniłam się póki co i jako Magdalena zapraszam Was na dzisiejszy lancz. Oto nasze propozycje:
- krem ze świeżych pomidorów
- butter chicken – kawałki piersi kurczaka w aromatycznym sosie maślano – jogurtowo – orzechowym, z mieszanka garaż masala, ryżem basmati i kolendrą
- tarta porowa z orzechami włoskimi i fetą
• kawałek tarty pieczarkowej z gorgonzolą i pomidorkami - tarta waniliowa z borówkami amerykańskimi.