W mało grzeczny sposób zostaliśmy zaczepieni przez rzutkiego emeryta podczas wycieczki rowerowej. Poznając topografię Bieżanowa, nagle usłyszeliśmy z lewej: „E, Fidel Castro – masz kapcia w oponie”. Patrzymy – starszy pan jedzie na rowerze i jest wyraźnie zadowolony ze swojej zaczepki. Zatrzymał się i coś tamto nas mówi. Okazało się, że informował nas gdzie jest najbliższa pompka. Małżonek rzucił z uśmiechem: „Wiem, że mam kapcia. Dziękuję, pompkę mam w domu”. Jako że Fidel nie skorzystał z narzuconej pomocy, emeryt rzucił w naszym kierunku ze złością: „A pocałujcie mnie w dupę!”. Pomachała mu z uśmiechem, podziękowałam, życzyłam miłego dnia i pojechaliśmy dalej – najlepiej w takich sytuacjach być po prostu grzecznym.
Dlaczego małżonek został Fidelem Castro? Bo nosi w upały zieloną czapkę – patrolówkę. Nie ze względu na to, że nosili taką i Fidel i Ernesto CHE, ponieważ żaden z nich nie należy do jego idoli. Nosi, bo mu się podoba i dobrze w niej wygląda. Cóż – moda ma to do siebie, że zapożycza z folkloru, popkultury, militariów, rdzennych ludów – pożycza właściwie gdzie się da, bo ciągle musi być nowy lub odgrzewany kontent. No ale pan sobie po swojemu interpretował.
Dwa dni później dowiedzieliśmy się od dostawcy towaru ze fakt, iż skreśliliśmy na tablicy sos rosyjski znaczy tyle, że dajemy się podpuszczać. Komu – spytałam? Im – tym samym Im, którzy tak samo robili jak był COVID. Ręce mi opadły, przyznaję, ponieważ pan nie odczytał tego jak większość z Was – jako zabawnego komentarza do rzeczywistości, na którą w tym momencie mamy tylko taki wpływ, ze możemy sobie skreślić nazwę. Pan chyba ścisnął za bardzo gumkę w swoim dessous i był uprzejmy poinformować nas o tym, że nie myślimy samodzielnie.
W obu przypadkach nasuwa mi się pytanie – po co ci ludzie nas zaczepiają? O co im właściwie chodzi? Czy ja zaczepiam starsze panie z „Ej, Moherze!” na ustach? Albo pan dostawca – czy mnie interesują jego przemyślenia i poglądy? Otóż zaspojleruję – nie bardzo mnie interesują. I nie, nie zaczepiam żadnych starszych pań, komentując ich nakrycia głowy. Bo to jest niegrzeczne. Podziwiliśmy się z małżonkiem, pośmialiśmy trochę i mamy nadzieję, że pan dostawca będzie nadal do nas przyjeżdżał wcześnie rano i sprawnie robił dostawę. Bo to naprawdę bardzo dobry dostawca i świetnie wykonuje swoją robotę.
My także staramy się nasza robotę świetnie wykonywać – w miarę naszych dwuosobowych możliwości. Dziś skutkiem porannej roboty są takie właśnie gastrofakty:
- chłodnik litewski z buraków, z jajkiem
- kilka porcji kremu z cukinii
- wegańskie kokosowe curry z bakłażanami, fasolką szparagową, brokułami i marchewką, podawane z ryżem basmati
- siedem porcji makaronu linguine all’amatriciana
- tarta z cukinią, cheddarem, mozzarellą fior di latte i czarnym sezamem
- tarta czekoladowo-kajmakowa.