Uświadomiłam sobie dobitnie w mi Iwona sobotę, że niesamowicie brakuje mi obcowania z kulturą. Że seriale, filmy i książki są okej, ale to jednak nie wszystko. Że kultura w określonej formie, a jeszcze lepiej w określonej osobie lub osobach to coś ekstra. Oczywiście te myśli naszły mnie w sobotę, kiedy słuchałam rozmowy w Pałacu Potockich. Pomyślałam, że muszę się bardziej porozglądać za spotkaniami z ciekawymi ludźmi kultury i że na szczęście w tym tygodniu jest u mnie tego dostatek. Dzisiejszą praktykę jogi składam na ołtarzu charkowskim – oto bowiem w ramach promocji najnowszego numeru Herito – w całości poświęconego temu ukraińskiemu miastu – szykuje się fajne spotkanie w MCK. Spotkanie z Serhijem Żadanem – ukraińskim pisarzem i charkowianinem, który jest wielkim ambasadorem swojego rodzinnego miasta. Pewnie mało kto opowiedziałby o Charkowie tak jak on, więc z radością pomknę dziś na Rynek. Charkowski numer Herito czeka na przeczytanie – dopiero zakończyłam czytać ten o Dunaju. Myślę, że po spotkaniu nabiorę większej chętki na rozpoczęcie czytania – póki co musiałam sobie zrobić kilkudniową przerwę, żeby przetrawić wszystko to, co w archiwalnym numerze czytałam, plus nieustanne posiłkowanie się Wikipedią, żeby sprawdzać dodatkowe informacje historyczne z regionu.
A tymczasem u nas pierwszy w tym roku chłodnik – temperatury na zewnątrz wskazały dzisiejszy kierunek zupy. A cały lancz wygląda tak:
⁃ chłodnik z botwinki z jajkiem
⁃ gnocchi z sosem z gorgonzoli, suszonymi pomidorami i pietruszką
⁃ tarta szparagowa z wędzonym boczkiem i oliwą
⁃ tarta cytrynowa z bezą.