Nowy Bufet

NOWY BUFET
UL. MOGILSKA 15A
TELEFON 12 346 17 49
PN–PT 10.00–15.00

24 lipca 2023

Byłam wczoraj na ostatniej odsłonie Indiany Jonesa. Widziałam, że grube jak bicz bohatera serii obelgi leciały na forach w stronę Phoebe Waller Bridge. Że jej kiepska gra zepsuła film i tym podobne. Otóż wcale tak nie uważam. Co nie zmienia faktu, że Wombat – postać, którą Waller-Bridge odtwarza – jest jakby przedłużeniem jej kreacji w „Fleabag” ( jej komediowej strony), ale kompletnie mi to nie przeszkadza, bo bardzo tam pasuje. To postać samodzielna, średnio uczciwa, awanturnica (ale słodka), z umysłem jak brzytwa i świeżą niesztampową urodą. Mam nadzieję, że jeśli zobaczę ją w kolejnej produkcji, pokaże mi szerszy wachlarz aktorskich możliwości, ale póki co dostałam co chciałam.
Przede wszystkim – efekty specjalne od czasów „Irlandczyka” mocno poszły do przodu i sceny retrospekcji z odmłodzonym Harrisonem Fordem wypadają całkiem, całkiem. Również sekwencje podwodne są świetnie zrobione. Jest masa pościgów idących czasem w stronę bondowską, ale wszystkie charakterystyczne elementy serii zostały zachowane. Oczywiście na te czasy sprawniej i z większą dozą humoru radzi sobie Guy Ritchie, ale tu wszystko jest jak trzeba. Poza tym – są czasem komedie tak przeładowane smart gadką, że człowiekowi nie chce się nadążać za kaskadami ciętych ripost i wielopiętrowych intryg i wolałby prościej. Są też nawiązania do poprzednich części – w osobie sprytnego dzieciaka, który towarzyszy dwójce bohaterów, oraz są ciastka z kruszonką w jaskini. Jest i postać, która jako żywo przypomina antagonistę Rogera Moore’a o pseudonimie operacyjnym „Buźka”- może nie z uzębienia, ale z postury. Wszystko to jest odjechane, zupełnie nierealne, ale muszę przyznać, że nie wyszłam zawiedziona. Chociaż humor mógł być ostrzejszy.
A film wybrałam z trzech najgłośniejszych premier – postawiłam prostą rozrywkę nad perypetiami Barbie i biografią Oppenheimera. Ten ostatni film zamierzam raczej obejrzeć w domu i raczej podzielić go na części, bo dochodzą słuchy że jest za długi.
Nasze menu przeciwnie – jest krótsze, bo nie ma deseru. Ale są inne propozycje. Oto one:

  • gazpacho – hiszpański chłodnik z pomidorów i papryki
  • quesadilla – grillowana tortilla z serem, szynką, cukinią, kukurydzą, sosem z wędzoną papryką i sałatą i winegretem
  • tarta z pieczoną dynią piżmową, oliwkami liguryjskimi i serem halloumi.