Byłam wczoraj na ostatniej odsłonie Indiany Jonesa. Widziałam, że grube jak bicz bohatera serii obelgi leciały na forach w stronę Phoebe Waller Bridge. Że jej kiepska gra zepsuła film i tym podobne. Otóż wcale tak nie uważam. Co nie zmienia faktu, że Wombat – postać, którą Waller-Bridge odtwarza – jest jakby przedłużeniem jej kreacji w „Fleabag” ( jej komediowej strony), ale kompletnie mi to nie przeszkadza, bo bardzo tam pasuje. To postać samodzielna, średnio uczciwa, awanturnica (ale słodka), z umysłem jak brzytwa i świeżą niesztampową urodą. Mam nadzieję, że jeśli zobaczę ją w kolejnej produkcji, pokaże mi szerszy wachlarz aktorskich możliwości, ale póki co dostałam co chciałam.
Przede wszystkim – efekty specjalne od czasów „Irlandczyka” mocno poszły do przodu i sceny retrospekcji z odmłodzonym Harrisonem Fordem wypadają całkiem, całkiem. Również sekwencje podwodne są świetnie zrobione. Jest masa pościgów idących czasem w stronę bondowską, ale wszystkie charakterystyczne elementy serii zostały zachowane. Oczywiście na te czasy sprawniej i z większą dozą humoru radzi sobie Guy Ritchie, ale tu wszystko jest jak trzeba. Poza tym – są czasem komedie tak przeładowane smart gadką, że człowiekowi nie chce się nadążać za kaskadami ciętych ripost i wielopiętrowych intryg i wolałby prościej. Są też nawiązania do poprzednich części – w osobie sprytnego dzieciaka, który towarzyszy dwójce bohaterów, oraz są ciastka z kruszonką w jaskini. Jest i postać, która jako żywo przypomina antagonistę Rogera Moore’a o pseudonimie operacyjnym „Buźka”- może nie z uzębienia, ale z postury. Wszystko to jest odjechane, zupełnie nierealne, ale muszę przyznać, że nie wyszłam zawiedziona. Chociaż humor mógł być ostrzejszy.
A film wybrałam z trzech najgłośniejszych premier – postawiłam prostą rozrywkę nad perypetiami Barbie i biografią Oppenheimera. Ten ostatni film zamierzam raczej obejrzeć w domu i raczej podzielić go na części, bo dochodzą słuchy że jest za długi.
Nasze menu przeciwnie – jest krótsze, bo nie ma deseru. Ale są inne propozycje. Oto one:
- gazpacho – hiszpański chłodnik z pomidorów i papryki
- quesadilla – grillowana tortilla z serem, szynką, cukinią, kukurydzą, sosem z wędzoną papryką i sałatą i winegretem
- tarta z pieczoną dynią piżmową, oliwkami liguryjskimi i serem halloumi.