Dziś przyniosłam z piekarni takie oto cudo. Jest to chyba kiełbasa wyborcza a rebours, bo jako żywo wygląda jak słynny chleb Glapińskiego. Nie wiem czy to celowe działanie, a jeśli tak, to jak ma je interpretować. Już widzę turbo – fit – rubeniki na tym glapińskim, półprzezroczystym chlebie. Już widzę tabuny ludzi na restrykcyjnej diecie, którzy kupują takie na obiad. Ale przede wszystkim, to widzę – widzę wyraźnie przez tę kromkę. Jej półtransparentność jest nawet trochę poetycka, ale prawdziwi miłośnicy rubenów albo rechoczą teraz rubasznie, albo przewracają oczami.
Nie bójcie się – nie jestem w stanie przewidzieć przyszłości, ale mogę Was zapewnić, że dopóki można kupić tradycyjny chleb o standardowej grubości kromek, dopóty będzie y przyrządzać rubeny właśnie na tych standardach.
Swoją drogą – chleb Glapińskiego brzmi trochę jak barszcz Sosnowskiego. A wzbudza we mnie lekki niepokój fakt, że barszcz Sosnowskiego rozprzestrzenia się bez opamiętania, a jego dotknięcie powoduje oparzenia skóry. No ale zostawmy już te kasandryczne wizje i chodźmy razem ku dobremu! Chodźmy ku lanczowi, ku smakowi, ku pełnym brzuszkom 😄.
A dziś zapełnicie swoje brzuszki takimi oto specjałami:
- florencka zupa z fasoli z jarmużem i oliwą, a także selerem naciowym i marchewką
- perski kurczak z suszonymi śliwkami i bulgurem
- tarta z cukinią, cheddarem i mozzarellą fior di latte.