Podsumowując pierwszy tydzień roku 2024 w pracy, dochodzę do pozytywnych wniosków. Jako że w grudniu nie było tutaj specjalnie tłoczno, zastanawialiśmy się, jak przywita nas styczeń. A raczej – czy Wy zechcecie się u nas pojawiać w słusznej liczbie? Jak na razie jesteśmy dobrej myśli, bo zjawiało się Was tutaj sporo, a oprócz kilku porcji chili con carne z poniedziałku, nie ostała się żadna zupa, ani żadne danie lanczowe z dnia poprzedniego. Więcej nawet – kończyły się, rubeny, a wczoraj i przedwczoraj przed czasem skończyło się całe jedzenie. Pierwszy raz od dawna zjadałam na obiad jednego z ostatnich rubenów, a małżonek pichcił sobie posiłek w domu – posiłek złożony z cebuli, boczniaków i jajek.
Jak widzicie na fotografii, którą urozmaiciłam malowniczym rozcięciem opakowania – na lancz zjecie dziś makaron penne z sosem. Makaron zacnej marki La Molisana – zawsze jeśli mamy możliwość, korzystamy właśnie z niego, bo jest wysokiej jakości.
A w tarcie dziś boczek – w końcu jest piątek! A skoro piątek, to po pracy robimy sobie małą ucztę, zwaną szumnie „włoskim stylem życia”. Przy uczcie będziemy oglądać nową odsłonę „True Detective”. Mam nadzieję, że spełni oczekiwania.
A lancz wygląda tak:
- krem porowo – ziemniaczany z olejem z pestek dyni
- penne ze szpinakiem, gorgonzolą, prażonymi orzechami włoskimi i serem grana padano
- tarta z cukinią, mozzarellą fior di latte i wędzonym boczkiem.