Od dłuższego czasu zastanawiamy się z małżonkiem nad wszechobecnym nadmiarem. I nie chodzi nam o ten oczywisty nadmiar produkowanych i kupowanych dóbr materialnych – chodzi nam o szeroko pojęte dobra kultury. Dla przykładu – dwadzieścia lat temu powstawało około – powiedzmy – tysiąca nowych fontów rocznie. Teraz taka ilość powstaje w miesiąc. Książki? W Polsce wydaje się ich trzydzieści kilka tysięcy rocznie – przecież niepodobna tego wszystkiego przeczytać. Taki solidny, nałogowy czytacz robi maksymalnie dwie książki tygodniowo – daje nam to około stu pozycji rocznie. A reszta? Widzicie więc, o jaką stawkę toczy się gra na rynku wydawniczym. A to, co polecają do czytania osoby opiniotwórcze i wpływowe – niech będzie że influencerzy – ma za sobą konkretne liczby i konkretne wydawnictwa z konkretnymi i pieniędzmi. Nie robi się tego za darmo, nie robi hobbystycznie i co ważne – czasem nawet w ogóle się nie czyta książki, dostając od wydawnictwa jej streszczenie. Żebyście nie myśleli, że redaktorzy niemalże z lupą szukają perełek wśród zalewu słowa pisanego.
Porzućcie więc kupki wstydu! Przestańcie pisać pod postami popularnych redaktorów: “Przez Pana zbankrutuję!” W zalewie niemożliwych do ogarnięcia tytułów – tak książek jak i filmów czy seriali – żadna kupka wstydu nie powinna nikomu rosnąć. Ile przeczytacie, tyle przeczytacie, nie ma co się wpędzać w poczucie winy. Poza tym trzeba też pożyć, ponudzić się i porobić mnóstwo innych kulturalnych i niekulturalnych rzeczy.
Ja mam jeszcze inną refleksję – a mianowicie muszę mieć na tę refleksję po przyswojeniu wyrobu kultury czas. Co innego, kiedy czytam/oglądam coś lekkiego – ale kiedy rzecz jest znacząca i dająca do myślenia – to trzeba sobie na to myślenie dać. Dać sobie czas, pozwolić, żeby tekst czy obraz został przeprocesowany przez mózg, powiązał się z innymi rzeczami, które już tam zgromadziliśmy i dostał wśród nich swoją kanciapę, a przynajmniej półeczkę.
Nie piszę tego bez powodu – oto bowiem Radio Kraków Kultura w swoich mediach społecznościowych przywołało esej z Dwutygodnika, który traktuje właśnie o tym, o czym myśleliśmy już od dawna. I pewnie wielu z Was myśli. Autorem jest Maciej Jakubowiak, a tytuł to “Dosyć tego nowego”. Jest bardzo wyczerpujący i szczegółowy. Z niektórymi rzeczami możecie się nie zgodzić, ale jest tam mnóstwo przeciekawych obserwacji, z bogatym odwołaniem do bardzo szeroko pojętej kultury. Mocno zachęcam do zapoznania się.
A u nas dziś konkretnie – mięso i mięso:
- florencka zupa z fasoli z jarmużem
- trzy porcje kremu z cukinii z grzankami
- gnocchi z ragu bolońskim z wołowiny i warzyw, z serem grana padano i natką pietruszki
- sześć porcji tażina z kurczaka z suszonymi morelami, nerkowcami, bulgurem i miętą
- tarta z pieczonym kalafiorem, oliwkami liguryjskimi i mozzarellą.