Postanowiłam zrobić w nowym roku coś zupełnie do siebie niepodobnego. Coś, o czym nigdy bym wcześniej nie pomyślała. Mam nadzieję, że przed oczami nie staje Wam od razu oklepany do bólu skok na bungee, albo jakaś paralotnia – ta kategoria jest dla mnie zamknięta, a udział w adrenalinowych rozrywkach nie stanowi wyzwania. Nie stanowi, bo adrenaliny mam na co dzień sporo i nie potrzebuję dodatkowych jej dawek, zwłaszcza spadając skądś, przywiązaną liną. Ciekawe swoją drogą, czy ja tu przypadkiem nie reanimuję jakiegoś trupa, zombiaka przełomu wieków, na którego Zetki spoglądają z mieszaniną zdziwienia i zażenowania: „Ale ci rodzice to mieli dziwne zajawki…”
Ta niecodzienna czynność, której spróbowałam to koronkowa robota ręczna – oto bowiem udałam się w towarzystwie koleżanki na warsztaty z tworzenia pająków. Pająki i powroźniki to ludowe ozdoby – charakterystyczne głównie dla terenów Polski, ale także Litwy i krajów skandynawskich. Jeśli jesteście ciekawy, wyszukajcie sobie zdjęcia tych pięknych, delikatnych ozdób – niektóre są naprawdę imponujące, a te słowiańskie różnią się bardzo od skandynawskich i bałtyckich. Zrobienie tych największych zajmuje kilkadziesiąt godzin i robi się je etapami – a dawniej poświęcano na nie zimowe wieczory, które na wsi były wolne od ciężkich rolniczych zajęć.
Walczyłam ze swoim pająkiem – o formie najprostszej z możliwych i złożonym z małej ilości elementów – a i tak była to dla mnie spora trudność. Miałam chwilę załamania, kiedy urwała mi się nitka i przez kwadrans nie mogłam reanimować swojego dzieła – spociłam się przy tym jak mysz i bardzo dziwiły mnie głosy niektórych uczestniczek, ż to jest takie wspaniale relaksujące. Jaki relaks 😄? Dla mnie było sporo stresu, bo ciągle myślałam o tym, żeby przypadkiem nie zgnieść tego delikatnego jak wycinanka pajączka, albo znowu nie zerwać nitki. Kiedy wreszcie skończyłam to poczułam, jak napięty był mój kark. Ale coś, co człowiek o zerowych umiejętnościach manualnych stworzył sam, dało mi jednak olbrzymią satysfakcję, więc było warto!
Ostatecznie jestem zadowolona z uczestnictwa w tworzeniu swojego pająka. I mimo całego stresu, polecam Wam serdecznie spróbowanie – w końcu moje doznania nie muszą być Waszym udziałem – może być dokładnie odwrotnie. Można wyczarować naprawdę piękne rzeczy, a potem sobie powiesić w domu. Pokaż Wam zdjęcie swojego skromnego tworu – wydaje się prosty, a półtorej godziny mi zajął. A za warsztatami stoi wspaniała Kasia Dorota z Urban Magia / Kasia Dorota. Możecie w nich uczestniczyć również online.
A na lancz dziś bogactwo! Oto propozycje:
- krem kalafiorowy z prażonymi pestkami dyni
- tajskie kokosowe curry massaman z wołowiny, z ziemniakami, orzeszkami ziemnymi, kolendrą i ryżem basmati
- cannelloni nadziewane szpinakiem, ricottą i mozzarellą, zapiekane w sosie rosè
- tarta z bio burakami, orzechami włoskimi, fetą i odrobiną octu balsamicznego
- tarta z białej czekolady z kardamonem, polana musem truskawkowym.