No, powiem Wam, że ten piątkowy koncert Lwa Winogradzkiego wraz drugą połowa formacji, czyli Rat Kru – dawno tak się nie bawiłam! Od pierwszego utworu od razu wszyscy tańczyli i szaleli. I wcale nie było samych dziewczyn, wpatrzonych w wokalistę jak w obrazek – panów też trochę przybyło. I widziałam, że też się świetnie bawili. Poza tym wokalista jest jakby na drugim planie – stery w tej grupie dzierży niewątpliwie pan Witek za konsoletą – powiedzenie o nim “wulkan energii” nie oddaje w pełni jego energetycznych możliwości. Skakał, biegał, tańczył, zakładał lustrzaną maskę szczura i wychodził do nas jak kapłan, unosząc ręce w górę. Nie pozwalał nam się nudzić, o nie. Na koncercie był obecny również krytyk muzyczny z Wyborczej – wydawało mi się, że skąd znam twarz tego postawnego jegomościa w średnim wieku – dopiero SMS od kumpla mi uświadomił kto to. I że znam tę twarz z miniaturki zdjęcia z działu kulturalnego Gazety Wyborczej. A że już od dłuższego czasu nie prenumeruję, to i ślad pamięciowy trochę się zatarł. Dla kolegi obecność krytyka trochę podbiła rangę wydarzenia i żałował że nie wiedział i nie poszedł. Podbicie autorytetem to znany efekt psychologiczny, więc kolega zareagował prawidłowo 🙂. A co do Rat Kru – ich wydawcą jest Kayax, mają na koncie współpracę z Paprodziadem i Mary Spolsky – jeśli ktoś lubi to powinno go zachęcić.. Biorą też na warsztat polskie hity lat osiemdziesiątych (Zdzisława Sośnicka, Krystyna Prońko) i obrabiają je elektronicznie, a wokalista pisze teksty. W ogóle uważam że teksty są ich bardzo mocną stroną – aż dziwne że jakoś bardziej nie wypłynęli. Ale w sumie dla mnie to lepiej – wolę koncerty w małych klubach niż wielkie hale i dzikie tłumy.
A Klub Baza warto zaobserwować w mediach społecznościowych. Ciekawe rzeczy tam się dzieją. Ciekawie jest także na ich fejsbuku – konto jest bardzo dobrze prowadzone i dobrze napisane – zakładam że to właściciel administruje i pisze teksty. Dobra robota, serio.
Po tym energetycznym weekendzie następny będzie raczej kontemplacyjny – po raz pierwszy w życiu wybieram się na koncert gongów i mis tybetańskich – zobaczymy jakie wrażenia pozostawią we mnie te dźwięki. Koncert jest na leżąco – w takiej formie jeszcze nie odbierałam muzyki. Odbierałam kiedyś na śpiąco – stojąco, ale tu będzie zupełnie nowe doświadczenie. Mam nadzieję, że od razu nie uderzę w kimkę i chociaż trochę sobie posłucham tych kojących, niskich dźwięków.
No dobrze, przejdźmy do dzisiejszego menu. Oto, co polecamy:
⁃ kokosowa zupa Dahl z pomidorów i soczewicy
⁃ chili con Pavo – trochę modyfikowałam, bo jest indyk i czerwona fasola, ale zrezygnowałam z kukurydzy, na rzecz klasycznej trzy kolorowej papryki; podawane z ryżem
⁃ tarta z pieczoną dynią piżmową, kozim serem i suszonymi pomidorami.