Nowy Bufet

NOWY BUFET
UL. MOGILSKA 15A
TELEFON 12 346 17 49
PN–PT 10.00–15.00

28 czerwca 2024

Robię dziś muzyczny eksperyment. A mianowicie włączyłam właśnie ścieżkę dźwiękową do serialu „Babilon, Berlin”. Uważam, że jest to epicki soundtrack (prawdopodobnie po raz pierwszy zastosowałam tu i chyba w ogóle w swoim słowniku słowo „epicki”). Znakomicie oddaje atmosferę tamtych lat, a raczej nasze wyobrażenie o tej atmosferze. Jest to ścieżka trudna, bo niemieckojęzyczna – to po pierwsze. Po drugie – jest tam oprócz piosenek, także sporo muzyki ilustracyjnej, będącej idealnym dopełnieniem fabuły. W zasadzie ten soundtrack zastąpił mi trochę dwa inne, klimatyczne, czyli „Blade Runner” i „Twin Peaks”. To dobrze, że w końcu w tym temacie opuściłam wiek dwudziesty i jestem bliżej współczesności 🤪. Chociaż umiejscowienie akcji „Babilon, Berlin” na osi czasu robi raczej z tej ścieżki rzecz bardziej neo-retro. Tak więc uwspółcześniając muzykę, jednocześnie jeszcze bardziej odskoczyłam na tyły historii. Trochę jak bohater uroczego „O północy w Paryżu” Woody’ego Allena, który pragnie przenieść się w czasie do Paryża lat dwudziestych. I przenosi się, zakolegowując się przy okazji ze Scottem Fitzgeraldem, Salvadorem Dali, Hemingwayem i paroma innymi, a Gertruda Stein recenzuje jego debiutancką powieść.
Kogóż ją bym jednak odnalazła w tym Berlinie dwudziestolecia międzywojennego? W jednym z odcinków odnalazłabym na przykład wspaniałego Briana Ferry, który na scenie klubu wykonuje taką właśnie neo-retro piosenkę. I ona dziś poleci, tylko nie wiem dokładnie kiedy. Ale poza szaleństwem nocnych klubów mogłabym tam odnaleźć bardzo złe rzeczy, które z roku na rok były coraz bardziej złe – do czego doprowadziły, wiemy wszyscy. Więc chyba jednak podziękuję, zostanę sobie w latach dwudziestych obecnego stulecia. Pasuje mi ono – zawsze przecież mogę sobie odpalić taki soundtrack i odlecieć w marzenia na jawie.
Bylebym nie za bardzo odleciała, bo trzeba Was tu dziś karmić, przyjmować zapłatę i sprzątać w międzyczasie. A skoro jestem przy karmieniu, to może przejdę w tym momencie do dzisiejszego lanczu.
Aha – soundtrack może się jednak nie sprawdzić na nowobufetowe okoliczności, więc być może go jednak wyłączę. Póki co – muzyczka ćmi.
A menu jest takie:

  • florencka zupa z fasoli z jarmużem i oliwą
  • kokosowe curry z dyni, batatów i ciecierzycy, ze szpinakiem, orzeszkami ziemnymi i ryżem basmati
  • makaron farfalle z cukinią w sosie śmietanowo – winnym, z serem pecorino Romano
  • tarta z młodymi marchewkami, fetą i pestkami słonecznika.