
Dawno go nie było, ale w końcu przyszedł, nastał i rozmościł się tu u nas. Dzień Wielkich Tyłów. Dzień Zgubionego Czasu, Dzień Piątkowego Rozprężenia. Nie lubię, kiedy nas odwiedza – szczerze mówiąc to nie przepadam za nim (za jego osobą 😁). No ale on jest jak poborca podatkowy, jak pan z Taurona spisujący co dwa miesiące licznik. Pojawia się że swoistą regularnością. No a skoro już tu jest, to chce się go jak najszybciej pozbyć – siedzi, nic się nie odzywa i nawet nic nie zamawia dla przyzwoitości. Jedyny sposób na niego to jak najszybsze przejście do dzisiejszego menu.
Dlatego szybko to czynię:
- zupa z czerwonej soczewicy z marchewką, selerem naciowym, kuminem, skórką z cytryny i wędzoną papryką. Jest niezła, a w smaku przypomina harirę, przełamaną wędzonym smakiem papryki
- makaron orecchiette z grillowaną cukinią w sosie śmietanowo-winnym, z serem pecorino romano
- tarta z pieczonym kalafiorem, oliwkami liguryjskimi i serem dobbiaco.