
Coraz mniej mnie interesują wybory Akademii Filmowej za Atlantykiem. Często w kluczu nagradzanych produkcji widać politykę lub koniunkturalizm. I zwycięzcy często jacyś tacy nijacy. Rację miała Agnieszka Holland, że obsypany Oskarami “La La Land” to film – wydmuszka, który zostanie szybko zapomniany. Niedawno wszedł na streamingi i postanowiłam go obejrzeć drugi raz, bo w kinie mi się podobał. A teraz zupełnie nie – zmęczył, znudził i przestał obchodzić po trzydziestu minutach.
Natomiast – nawiązując do wczorajszych werdyktów – bardzo mnie cieszy nagroda dla Kierana Culkina za “Prawdziwy Ból”. Trochę tylko nie rozumiem, dlaczego umieszczono jego rolę w drugoplanowych – przecież od początku wiadomo, że kuzyni są głównymi postaciami tej historii. “Prawdziwy Ból” niby wydaje się trochę błahy, ale po obejrzeniu przez kilka dni do mnie wracał.
Z nagrodzonych filmów widziałam “Anorę”- kompletnie nie przypadła mi do gustu i spędziłam godzinę czterdzieści minut zastanawiając się, kiedy będzie w końcu to śmieszne i nudząc się jak mops, po czym wyszłam z kina i darowałam sobie ostatnią godzinę. A wczoraj poszłam na “Emilię Perez”, która też mi się nie podobała na kilku poziomach. Nie wyszłam tylko dlatego, że siedziałam na końcu rzędu, w którym było wiele osób i nie chciałam się przepychać. Emocjonalnie zostawił mnie zupełnie obojętną, a większość przyśpiewek bez właściwości powodowała ziew lub irytację.
“Brutalista” przeraził mnie monstrualną długością – przebił nawet “Oppenheimera”, którego wyłączyłam po dwóch godzinach. To są jednak tortury, trzymacie ludzi w kinie przez cztery godziny z reklamami i przerwą w połowie – dlatego nie odważyłam się obejrzeć w kinie. “Substancji” się boję, bo bardzo źle znoszę flaczki, strzykawki i morze krwi. Nie mniej jednak jest ciekawe, że Demi Moore dostała wszystkie możliwe nagrody za swoją kreację, a gremium oskarowe postanowiło jednak nagrodzić dwudziestopięciolatkę. Czy to jest sygnał, że jednak sześćdziesięciodwulatka jest jednak zbyt leciwa na hollywoodzkie standardy i psztyczek w nos dla dojrzałej kobiecości? Nie wiem, ale można snuć sobie małe spiskowe teoryjki 🤪
Oczywiście nie oglądałam gali – pora jest zbójecka, poza tym to są flaki z olejem – kiedyś próbowałam.
Hehe, a skoro już jesteśmy przy flakach i niezbędnym w kuchni oleju, to może zapoznam Was z dzisiejszym lanczem:
- ribollita – włoska zupa multiwarzywna (cebula, czosnek, pomidory, fasola, seler naciowy, kapusta, kalafior, ziemniaki, marchewka, jarmuż) z bulgurem i oliwą – pyszna i sycąca
- quesadilla – grillowana tortilla z serem, szynką, cukinią, kukurydzą, sosem jogurtowo-majonezowym z wędzoną papryką, plus sałata z winegretem
- tarta z bio burakami, kozim twarożkiem, orzechami laskowymi i bazylią.