1 marca 2918
Postanowiłam pojść za ciosem i obejrzeć wszystkie filmy „nixonowskiej trylogii” w krótkim czasie. Po Spielbergu przyszła pora na dwa kolejne, które już widziałam, ale dawno temu. Wczoraj byli „Wszyscy ludzie prezydenta”, a jutro przyjdzie czas na odświeżenie bardzo dobrego Frosta/Nixona Rona Howarda – żeby zachować chronologię minionych wydarzeń. Dobrze czasami odświeżyć sobie klasyki i przypomnieć dlaczego w latach siedemdziesięćdziesiątych amerykańskie kino było tak dobre. Jak teraz patrzę na filmy z tamtych czasów – Pakuli, Pollacka, Scorsese, to uderza mnie jedna podstawowa rzecz. Reżyser ma szacunek do widza, wierzy w jego inteligencję i zdolność kojarzenia faktów, trochę nawet od niego wymaga. Teraz w kinie jest dużo łopatologii, trudniejsze kwestie podaje się na tacy, żeby aby przypadkiem wszyscy zrozumieli. A wracając do „Wszystkich ludzi…” – zupełnie brak tam muzyki, pojawia się w ostatnich dziesięciu minutach. Co wychodzi filmowi na dobre, bo skupiamy się na żmudnym dziennikarskim śledztwie i mamy okazję poobserwować jak wygląda praca w redakcji, jak powstaje pismo, jak wybiera się tematy do numeru.
Już cieszę się na Frosta/Nixona, bo widziałam go w kinie blisko dziesięć lat temu i chętnie zobaczę ponownie. Zwłaszcza że temat zrobił się jakoś aktualny…
A u nas tematem aktualnym są dzisiejsze pozycje jadłospisowe, do których należą:
– krem z groszku z jogurtem i miętą
– tajska wołowina massaman z orzeszkami ziemnymi w mleczku kokosowym, podana z ryżem basmati i świeżą kolendrą
– tarta z pysznym pieczonym kalafiorem, serem gorgonzola i pomidorkami cherry
– korzenne ciasto marchewkowe z orzechami włoskimi i kremem waniliowym.